Na bocznicy w Kotomierzu niedaleko Bydgoszczy nieznani sprawcy otworzyli osiem wagonów pociągu jadącego tranzytem do Gdańska. Na tory wysypały się tony kukurydzy.
- To nie była przypadkowa akcja. Akcja była doskonale zaplanowana i szybka – uważa Paweł Bylewski. I przekonuje, że ktoś musiał też być świadomy, że to prawidłowy tranzyt. I dodaje: - Plomby były przecięte. Użyte były specjalistyczne nożyce albo piła elektryczna.
Filmiki rolników w mediach społecznościowych
Od jakiegoś czasu media społecznościowe zalewają filmiki, na których rolnicy, bądź aktywiści, pokazują, jak z Ukrainy przyjeżdżają pociągi pełne ziarna. Według nich, potem jest to rozładowywane na ciężarówki, bądź transporty czekają na bocznicy na taki rozładunek, zamiast jechać do europejskich albo polskich portów. Jak naprawdę wygląda tranzyt w Polsce?
Nasz rozmówca, Paweł Bylewski, prowadzi firmę zajmującą się przygotowaniem i nadzorem przeładunku składów ze zbożem jadących tranzytem przez Polskę. Wysypywanie ziaren z wagonów to ogromna strata. Dlatego on i jego ludzie starają się chronić ładunek, jadąc za pociągiem wzdłuż całej trasy.
- Rozumiem stronę rolników. Sam mam tatę, który jest rolnikiem. Natomiast to, co się stało w Kotomierzu, mój tata opisał najlepiej, że zrobiły to bandziory i luje, a nie rolnicy - przywołuje.
Nie ma pewności, kto wysypał ziarno w Kotomierzu, prokuratura prowadzi dochodzenie.
Zdaniem Bylewskiego zboże przewożone tranzytem trafia bezpośrednio do portów.
- Nic z takiego pociągu nie zostaje w Polsce, nawet jeden kilogram – zapewnia mężczyzna.
Protesty rolników w całej Polsce
- Zboża nie trzeba wysypywać. My nie jesteśmy za wysypywaniem. My chcemy, że jeśli to zboże ma gdzieś trafić do Afryki czy ludzi głodujących, to niech jedzie, ale my nie chcemy tego tutaj w kraju – mówił na środowym proteście jeden z rolników.
- Chcemy tylko chronić swój rynek – dodaje inny rolnik.
- Jesteśmy tu, bo chcieliśmy zaprotestować odnośnie Zielonego Ładu i napływowi produktów z Ukrainy – usłyszeliśmy.
W środę rolnicy kolejny raz protestowali w Warszawie. Są zdeterminowani, wielu z nich nie może sprzedać zboża, bo magazyny są pełne, a cena zboża dramatycznie niska. I choć obowiązuje całkowity zakaz importu z Ukrainy niektórych zbóż, rzepaku i słonecznika, zdjęcia i filmy z granicy pokazujące pełne pociągi, budzą ich lęk i wściekłość.
- Tranzyt może być, ale poza Unię Europejską. Musi być pewny. Tylko jak to zrobić? – usłyszeliśmy.
- Też byłem na granicy i mogę powiedzieć, co tam przyjeżdżało i w jakich ilościach, bo to jest w ogóle niekontrolowane. Są listy ogłoszone przez pana ministra, to jest mały odsetek tego, co naprawdę wjeżdża – mówił wczoraj jeden z rolników.
Jak jest ze zbożem w Dorohusku?
Nasza reporterka pojechała do Dorohuska, na jedno z kolejowych przejść granicznych. W tym miejscu część przyjeżdzających z Ukrainy pociągów jedzie po szerokich torach, część po wąskich, europejskich.
Każdy pociąg przekraczający granicę jest prześwietlany rentgenem, przechodzi kontrolę weterynaryjną. Pociągi na europejskich torach po odprawie celnej jadą bezpośrednio do wskazanych w dokumentach portów w Polsce i Europie. Te, które wjechały po szerokich torach, muszą zostać przeładowane na specjalnych terminalach.
- U nas mamy szeroki tor. Wagon najeżdża na zsypy, otwierane są od dołu. I ziarno jest zsypywane, potem ziarno idzie rurami nad halą i jest zsypywane do wagonu – opowiada Karol Borsuk.
Czy jest możliwość skierowania wagonu na bocznice i rozładowania go?
- Nie ma takiej możliwości. Nawet sam przejazd między stacją Dorohusk a terminalami jest pod nadzorem celnym. Zakładane są plomby elektroniczne, które śledzą na GPS-ie przejazd pociągu – tłumaczy Karol Borsuk.
Po przeładunku wagony są zakrywane plandekami zakładane są metalowe liny, które chronią ładunek i plombowane są plombami firmy spedycyjnej odpowiadającej za tranzyt przez Polskę. Na koniec wagon kontrolują i plombują celnicy. Zdjęcie plomby to przestępstwo.
- Pociągi przewożące produkty rolne, ale nie tylko, są zaplombowane ukraińskimi plombami zakładowymi. Zakładamy również nasze plomby celne – mówi mł. rach. Paweł Borej z Oddziału Celnego w Dorohusku. I dodaje: - Są to małe ołowiane plomby, które są stosowane przez służby celno-skarbowe od lat. Zakładamy je na każdy wagon i zaciskamy plombownicą. Numery i ilość plomb wpisane są do dokumentu tranzytowego. Kiedy dojedzie on do miejsca przeznaczenia, to wiadomo, ile plomb powinno się znajdować na danym składzie towarowym.
Odcinek 7398 i inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl
Autor: wg
Reporter: Monika Góralewska, Jakub Dreczka