Do tragedii doszło przy ulicy Żurawiej w ścisłym centrum Warszawy.
- Dozorca budynku znalazł na schodach kamienicy nagą kobietę. Była nieprzytomna. Ratownicy przywrócili jej funkcje życiowe i zabrali do szpitala – mówi podinsp. Robert Szumiata.
- Dla nas wówczas hasło było jedno – musimy go złapać i zatrzymać. I musi ponieść odpowiedzialność za to, co zrobił – dodaje podinsp. Szumiata.
Po ataku na Żurawiej poszedł do sklepu
Napastnik po ataku poszedł ulicą Poznańską w stronę placu Konstytucji. Po drodze mężczyzna wyrzucił ubrania ofiary.
Nim doszedł do przystanku wszedł jeszcze do sklepu i jakby nic się nie stało zrobił zakupy.
- Tej twarzy do końca życia nie zapomnę. Nie mieści mi się w głowie, że wszedł facet, który zaciukał kobietę w tak brutalny sposób i po prostu kupił papierosy – mówi nasz rozmówca. I dodaje: - Nie miał jeszcze zapalniczki, podszedł do jakiś dwóch chłopaków, rozmawiał z nimi. Tak jakby naprawdę nic się nie stało.
Napastnik w końcu doszedł na pl. Konstytucji, gdzie wsiadł do tramwaju.
Około godz. 6 wysiadł za skrzyżowaniem Rakowieckiej i Puławskiej. Skierował się do mieszkania, które zajmował z partnerką.
Zatrzymanie sprawy ataku w centrum Warszawy
Jeszcze tego samego dnia 23-latek został zatrzymany.
- Był kompletnie zaskoczony. Został zatrzymany, kiedy wychodził z mieszkania – mówi podinsp. Robert Szumiata. I dodaje: - Na początku mężczyzna tłumaczył nam, że chciał tylko okraść tę kobietę. I twierdził, że nie pamięta dalszego przebiegu zdarzenia. Natomiast wiem, że w prowadzonym śledztwie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
- Prokurator wskazał w zarzucie, że do tego czynu doszło ze szczególnym okrucieństwem. Mowa jest o zarzucie usiłowania zabójstwa połączonym z zarzutem zgwałcenia oraz rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia jakim jest nóż – mówi Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak udało się ustalić dziennikarzom Uwagi! partnerka 23-latka zeznała, że jej chłopak był spokojnym człowiekiem, ale kiedy się kłócili potrafił być porywczy. Tego dnia, gdy wrócił rano do domu, jak się potem okazało po brutalnej napaści na obcą kobietę, powiedział jej, że zrobił coś strasznego. A potem, że z kimś się pobił na ulicy.
Gdy mężczyzna został zatrzymany przez policję jego partnerka była zaskoczona i zszokowana.
Kim jest 23-letni napastnik, który brutalnie zaatakował młodą kobietę? O tym chcieliśmy porozmawiać z jego partnerką.
- Nie mam czasu w tym momencie – powiedziała przez zamknięte drzwi.
Po chwili z mieszkania wyszedł mężczyzna.
- Jest naprawdę w słabym stanie. Proszę, aby państwo poszli – powiedział.
Co o 23-latku mówią sąsiedzi?
- Żona mi mówiła, że kiedyś słyszała, że się tam chyba lali. On ją chyba bił – usłyszeliśmy.
„Lubił się zabawić”
Prokuratura twierdzi, że sprawca napaści na młodą kobietę był już wcześniej karany za kradzieże i posiadanie narkotyków.
Z jego mediów społecznościowych wynika, że do Warszawy przeprowadził się we wrześniu zeszłego roku i jeszcze 3 tygodnie temu szukał pracy. Naukę miał przerwać w technikum. Aby znaleźć więcej informacji dziennikarz z oddziału Uwagi! w Katowicach pojechał do rodzinnego miasta sprawcy. Rodzice 23-latka nie chcieli jednak rozmawiać. Natomiast kolega mężczyzny z czasów szkolnych uważa, że mógł on ukrywać swoją drugą twarz.
- To nie jest normalna osoba. Kiedyś mu pożyczyłem pieniądze i okazało się, że on to potrzebował, żeby poćpać. Lubił się zabawić – mówi młody mężczyzna i dodaje: - On nigdy nie wydawał się człowiekiem agresywnym, bardziej takim przyjacielskim. Ale wydaje mi się, że to była taka kwestia, że jak miał jakaś korzyść, to nie pokazywał tego jaki jest naprawdę.
- To bardzo częste u sprawców przestępstw seksualnych, że to są ludzie o dwóch twarzach. Jedna miła i przyjazna w stosunku do rodziny i znajomych. Druga bezwzględna, kiedy realizują swoje potrzeby seksualne na innej, najczęściej przypadkowej kobiecie. Regułą jest to, że ci przestępcy nie wyróżniają się w tłumie swoimi zachowaniami. Starają się je ukryć – mówi psychiatra Jerzy Pobocha.
Kim była ofiara napadu przy Żurawiej?
Ofiara brutalnej napaści to pochodząca z Białorusi 25-letnia Liza. Po 5 dniach walki lekarzy o jej życie, dziewczyna zmarła w szpitalu. Założona przez partnera Lizy zbiórka na jej leczenie została zamknięta.
- Wiemy, że była uchodźczynią z Białorusi, uciekała z reżimu. Jej sytuacja domowa była bardzo skomplikowana, ponieważ częściowo wychowywała się w domu dziecka. Została odebrana swoim rodzicom – mówi dziennikarka i feministka Maja Staśko. I dodaje: - Przyjechała do Polski i tutaj szukała bezpiecznej przestrzeni a została skatowana przez oprawcę. Jednocześnie ludzie przechodzili obok i nie reagowali.
- Te osoby mogły nie wiedzieć, że dochodzi tam do przestępstwa. Myśmy rozmawiali z nimi – mówi podinsp. Robert Szumiata.
- Nigdy jako policjanci nie namawiamy do nadmiernego bohaterstwa. Mam na myśli, to aby nie przeszacowywać swoich możliwości. Natomiast na pewno nie możemy odwracać głowy i udawać, że nic się nie dzieje. Dlatego, że w innym przypadku to my możemy potrzebować pomocy i ktoś inny może zrobić podobnie. Jeśli widzimy, że coś się dzieje to krzyczmy, wołajmy ratunku, na pewno spłoszy to sprawcę, który planuje jakieś przestępstwo lub jest w jego trakcie – dodaje podinsp. Robert Szumiata.
Odcinek 7397 i inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl
Autor: wg
Reporter: Agnieszka Madejska