Prokuratura ściga niewinnego

Dwa lata trwa sprawa, w której prokuratura oskarża ofiarę wypadku drogowego. Nie bierze pod uwagę, że drugi jej uczestnik nietrzeźwy kierował autem i już co najmniej trzy razy tracił prawo jazdy.

Dwa i pół roku temu pijany kierowca uderzył w samochód państwa Bocianowskich. W wypadku zginęła żona pana Andrzeja. Badanie krwi po wypadku wykazało we krwi Artura M. dwa promile alkoholu, mimo to krakowska prokuratura dała wiarę jego wersji, według której to auto Bocianowskich zjechało na jego pas. Wzmocniła ją jeszcze opinia dwóch biegłych. Andrzej Bocianowski stanął przed sądem oskarżony o spowodowanie wypadku. Cały czas twierdził, że to auto Artura M. uderzyło w niego. Sąd rejonowy w Krakowie miał jednak poważne zastrzeżenia, co do ustaleń prokuratury i oczyścił Bocianowskiego z zarzutów. W międzyczasie reporterowi Superwizjera TVN udało się dowieść, że biegli – Henryk Ś. i Tadeusz Sz., z których opinii w sprawie Bocianowskiego skorzystała prokuratura, fałszowali swoje ekspertyzy za pieniądze. Ich sprawy trafiły do prokuratury, szybko je tam jednak umorzono. Ani decyzja sądu, ani fakt, że jednego z biegłych, Henryka Ś., wyrzucono z pracy w sądzie, nie wzbudziły w prokuraturze wątpliwości. Odwołała się do sądu apelacyjnego. - Skierowanie apelacji do sądu odwoławczego nie jest spowodowane chęcią, by konsekwentnie doprowadzić do skazania pana B., ale tylko dążeniem do ustalenia prawdy obiektywnej – mówi Mirosława Kalinowska–Zajdak, rzecznik prokuratury okręgowej w Krakowie. – Musimy kierować się wyłącznie materiałem procesowym, a w jego skład wchodziły opinie biegłych wskazujące na winę pana B. Przywiązanie prokuratury do opinii swoich biegłych – mimo to, że przynajmniej jednemu z nich wykazano fałszerstwa – daje do myślenia. Jeszcze bardziej do myślenia daje fakt, że gdy sąd pierwszej instancji zwrócił sprawę do prokuratury, ta powołała kolejnego biegłego, ale… dała mu tylko część materiału dowodowego. - Dostaliśmy tylko ksera, co dziwi, bo panowie Sz. i Ś. dostali oryginalne zdjęcia – mówi biegły z Warszawy, który miał opiniować w sprawie. – Ksera mają dużo mniejszą wartość dowodową, na oryginale można dostrzec dużo więcej. Trudno je porównywać. Prokuratura tłumaczyła później, że dała biegłemu tylko ksera, bo akta sprawy były w sądzie. Tłumaczenie co najmniej naiwne: doświadczony prokurator wie, że wystarczy poprosić sąd o udostępnienie materiałów. Nie ma z tym problemów. - Jeśli uznać, że decydującym dowodem w sprawie są ekspertyzy, to trudno twierdzić, że zrobiono tu coś nie tak, bo ekspertyzy zostały wykonane – mówi rzecznik prokuratury apelacyjnej w Krakowie Wojciech Miłoszewski. – Ale rzetelność tych ekspertyz to zupełnie inna sprawa. Sąd okręgowy w Krakowie po rozpoznaniu apelacji prokuratury zwrócił sprawę pana Bocianowskiego do ponownego rozpatrzenia w sądzie pierwszej instancji. Nie wiadomo, jak długo się będzie jeszcze ciągnąć. Do jej zakończenia nie będzie mógł zacząć się proces z powództwa prywatnego Andrzeja Bocianowskiego przeciw Arturowi M. o spowodowanie wypadku, w którym zginęła jego żona.

podziel się:

Pozostałe wiadomości