Nielegalne punkty pośrednictwa pracy nazywane są przez bezrobotnych „bazarami”. Mechanizm jest prosty, bezrobotni stoją przy drogach, w pobliżu skrzyżowań, w widocznych miejscach. Gdy pojawia się osoba chcąca ich zatrudnić dochodzi do krótkich negocjacji. Chodzi o ustalenie ceny, jaką będzie trzeba zapłacić za wykonanie konkretnej pracy. Nasi rodacy są drożsi. Jeżeli chce się tu żyć w zgodzie z innymi oczekującymi na pracę, nie można zejść z ceny poniżej 7 złotych za godzinę. Najłatwiej znaleźć im zatrudnienie w budownictwie. Pracujący na czarno są zatrudniani najczęściej przez podwykonawców. Firmy te wykonują prace zlecone dla głównego inwestora. Prawdopodobnie podwykonawcy wygrywają przetargi dzięki temu, że zaniżają koszty. To powoduje, że aby zarobić muszą zatrudniać robotników nielegalnie. W Polsce doszło nawet do tego, że w 1995 roku zatrudnieni na czarno ludzie remontowali siedzibę Prezydenta. Kolejnym miejscem gdzie można znaleźć nielegalnie zatrudnione osoby to agencje towarzyskie. W Polsce jest ich ponad 14 tysięcy. W agencjach pracuje około pół miliona kobiet w tym 300 tysięcy cudzoziemek. Prostytucja w naszym kraju jest niekaralna, dlatego Polkom pracującym w agencjach towarzyskich nic nie grozi. Inaczej jest z prostytutkami zza wschodniej granicy, bo w Polsce nie mają one prawa pracować bez zezwolenia. Czy polskie prawo potrafi jednak skutecznie walczyć z procederem pracy na czarno?