Pan Eugeniusz jest starszym samotnym mężczyzną. Mieszka w krakowskiej kamienicy, której przez lata był dozorcą. Od kilkunastu lat jest podopiecznym Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Żyje jedynie z zasiłków i pomocy sąsiadów. W lutym tego roku wykryto u niego nowotwór. - Nie ma praktycznie żadnego ogrzewania, tylko prąd – mówi Lidia Minosowicz, sąsiadka pana Eugeniusza. – Nie ma renty, nawet dowodu. Dzwoniłam do opieki społecznej, pani powiedziała mi – ”niech weźmie pani pana Gienia, zrobi mu zdjęcie i idzie do urzędu, trzeba tylko blankiet wypełnić”. Lidia Minosowicz z synem jako jedyni opiekowali się chorym człowiekiem, przynosili mu jedzenie. Opieka społeczna w październiku nie przyznała panu Eugeniuszowi stałej opieki, choć urzędnicy wiedzieli, że jest przewlekle chory. Wiedzieli także, w jakich warunkach mieszka. Mężczyzna otrzymywał jedynie celowy zasiłek pieniężny oraz talony na posiłki w barze mlecznym. Opieka społeczna zadowoliła się tym, że sąsiedzi wyręczają ją w obowiązkach i zajmują się jej podopiecznym. Pani Lidia, widząc, że interwencje w MOPS-ie nie skutkują, zdecydowała się zadzwonić do UWAGI! Reporterka zadzwoniła do MOPS-u i to dało w końcu rezultat. Pan Eugeniusz został zabrany do szpitala przez PCK. - Nie mieliśmy wcześniej informacji, że stan zdrowia chorego jest aż tak zły i ze wymaga interwencji – mówi Bożena Zięcik, kierowniczka V Filii Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. W szpitalu zostaną przeprowadzone badania pana Eugeniusza. Jego stan jest bardzo ciężki. Tymczasem dyrektorka krakowskiego MOPS-u wyjaśnia, że nie ma żadnego zaniedbania ze strony Ośrodka. - Możemy mówić tylko i wyłącznie o naszej odpowiedzialności w zakresie poprawienia jakości życia pana Eugeniusza w ostatnim stadium choroby – mówi Józefa Grodecka, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. – Nie odpowiadamy za jego śmierć lub życie, śmierć nadejdzie niezależnie od tego, czy opiekunka przyjdzie 10 czy 2 listopada. Teraz, kiedy jest w szpitalu, pana Eugeniusza nadal odwiedzają ludzie, którzy jako jedyni bezinteresownie się nim opiekowali – pani Lidia Minosowicz i jej syn Tomek. Pan Eugeniusz jest świadomy swego stanu zdrowia, jest wdzięczny, że ktoś w końcu ulżył mu w cierpieniu. - Powinien zakończyć życie godnie – mówi Lidia Minosowicz. – Mój mąż też umierał na raka, wiem, co to cierpienie, co czuje samotny człowiek w łóżku. Pan Eugeniusz zmarł w poniedziałek 20 listopada.