Żyją w strachu przed eksmisją. Co dalej z mieszkańcami osiedla Maltańskiego?

Co dalej z mieszkańcami osiedla Maltańskiego?
Co dalej z mieszkańcami osiedla Maltańskiego?
Przez wiele lat mieszkali w spokojnym zakątku Poznania, teraz żyją w strachu przed eksmisją. Co dalej z mieszkańcami osiedla Maltańskiego?

Położone nad Jeziorem Maltańskim ogródki działkowe „Wolność” powstały tuż przed wojną. Parafia św. Jana stworzyła je na rubieżach miasta, by pomóc bezrobotnym – mieli tam uprawiać warzywa i dzięki temu mieć, co jeść. Po II wojnie światowej działki przeszły na własność państwa, altanki zastąpiły murowane domy, a miasto zalegalizowało pobyt lokatorów, tworząc tzw. osiedle Maltańskie.

Miasto pobierało podatki od nieruchomości i meldowało tam na stały pobyt.

Przeprowadzili się na osiedle Maltańskie i pokochali to miejsce

- Mieszkam na osiedlu Maltańskim od 37 lat. Na tamte czasy byłam jedną z większych „idiotek”, ponieważ wydałam naprawdę spore pieniądze na zakup domku. Kupiłam go w dobrej wierze od ludzi, którzy nie dawali rady z budową domu – opowiada Iwona Chrzanowska.

- My musieliśmy zrobić remont, bo sprowadzając się tu, zastaliśmy ruinę. Przychodziliśmy z myślą, że będziemy w tym miejscu mieszkać do śmierci – mówi Dorota Gorgoń.

- Właścicielem było miasto i każdy miał umowy na te ogrody działkowe, więc budowali się ludzie w sposób w pełni legalny – zaznacza Radosław Szczepaniak, pełnomocnik mieszkańców osiedla.

- Kilkanaście lat żyło mi się bardzo fajnie, można powiedzieć, że złapałam pana Boga za nogi. Czułam się cząstką przyrody, uwielbiałam to miejsce. Ale w 2002 roku, czyli po kilkunastu latach mieszkania, nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się Kościół – mówi pani Iwona.

Kościół stał się właścicielem gruntu osiedla Maltańskiego

W latach 90-tych Kościół upomniał się o swoją dawną własność i na jego wniosek sąd uznał za nieważną decyzję o przejęciu osiedla Maltańskiego przez państwo. Los blisko 300 rodzin zawisł na włosku.

- Domy pozostały, ale okazało się, że grunt należy do parafii. Dlatego też dzisiaj mieszkańcy nie mogą kwestionować prawa własności parafii, bo jest ono bezsporne i nic już się z tym nie da zrobić – mówi pełnomocnik mieszkańców, Radosław Szczepaniak.

- Potraktowali nas przedmiotowo. XXI wiek, centrum Europy, a tu nagle władze oddają nas Kościołowi - z ziemią, naszym dobytkiem. Z założeniem, że niech sobie Kościół robi z nami, co chce – denerwuje się pani Iwona.

- Mój poprzednik uzyskał sądowe potwierdzenie, że te 12-13 hektarów, na których znajduje się osiedle Maltańskie, jest własnością parafii i zaproponował wówczas 280 rodzinom mieszkającym na działkach podpisanie umów dzierżawy – mówi ks. Paweł Deskur, proboszcz parafii św. Jana Jerozolimskiego w Poznaniu.

- To nie było dobrowolne umówienie się, tylko był to nakaz. Albo dostaje się eksmisję i trzeba zapłacić 47 tys. zł za niesłuszne używanie działki, albo podpisuje się umowę. Ta umowa dzierżawy była przede wszystkim po to, żeby nie należało nam się zasiedzenie – uważa pani Dorota.

Większość rodzin z osiedla Maltańskiego przyjęła ultimatum księdza i podpisała umowę dzierżawy, zamykając sobie furtkę do zachowania domu przez zasiedzenie. Patowa sytuacja trwała przez wiele lat, ale niedawno na mieszkańców padł blady strach. Tych, którzy odmówili podpisania umów z Kościołem, wezwano do opuszczenia mieszkań.

Czy dojdzie do eksmisji mieszkańców?

- 12 lutego otrzymałam eksmisję [dokumenty - red.]. Jeżeli dojdzie do niej, to wyrzucą mnie i nikt nie będzie się tym przejmował – ubolewa Bronisława Waszkiewicz.

- Są już pierwsze wyroki, w których sąd zobowiązuje tych, których sprawy zbadał, do podpisania umowy z parafią albo nakazuje im opuszczenie działek – przyznaje ks. Paweł Deskur, ale zaznacza: - Parafia nie ma zamiaru wyrzucać tych ludzi siłą, więc nie ma mowy o eksmisji.

- My dostaliśmy pismo o eksmisji nas wszystkich m.in. mojego 7-letniego wnuka. Dla mnie to jest tragedia, żeby nawet do dziecka przysłać pismo. Kuba dostał 91 kartek – mówi Violetta Gulczyńska.

- To nie były pozwy o eksmisję, to były pozwy, które miały zmobilizować tych ludzi do podpisania ugody z parafią – stwierdza ks. Paweł Deskur.

Dlaczego Kościół nie zostawi mieszkańcom gruntu?

- Wartość tego gruntu, położonego w tak atrakcyjnym miejscu, obok Jeziora Maltańskiego i w pobliżu zieleni, jest ogromna. Dlatego też nie wydaje mi się możliwe znalezienie takiego rozwiązania, które proponują niektórzy na działkach. Żeby poszczególni mieszkańcy wykupili swoją ziemię i stali się pełnoprawnymi właścicielami. Archidiecezja ma też nieustanne koszty, ponieważ wszystkie media są w stanie opłakanym – tłumaczy ks. Paweł Deskur.

- Kościół w tej chwili nie mówi i nie myśli o sprzedaży. Najpierw trzeba rozwiązać problem socjalny – dodaje proboszcz.

- Problem nie istniałby dzisiaj, gdyby w momencie likwidacji ogródków działkowych, miasto, które utraciło teren prawny, pomyślało o tym, aby zrekompensować mieszkańcom te problemy, które powstały nie z ich winy, poprzez możliwość przesiedlenia na inny teren – mówi Radosław Szczepaniak.

Co ws. osiedla robi miasto?

Mimo upływu lat władze Poznania nie znalazły rozwiązania problemu mieszkańców osiedla. Zagrożonych eksmisją odsyłają do standardowej kolejki oczekujących na mieszkania komunalne. Ci, którzy nie spełniają wyznaczonych kryteriów, mają radzić sobie sami.

- Ci ludzie już teraz, w każdej chwili, mogą złożyć do miasta wniosek o lokal komunalny – mówi Katarzyna Kaszubowska, dyrektor biura spraw lokalnych Urzędu Miasta Poznania.

- Jeżeli właściciel tego terenu, obecny bądź przyszły, zawarłby porozumienie z miastem i wyremontował pustostany, a posiadamy kilkaset mieszkań komunalnych, które dzisiaj nie nadają się do użytkowania, to wtedy jest możliwość, jeżeli taki koszt poniósłby podmiot zewnętrzny, żeby te osoby, które spełniają kryteria dochodowe, mogły dostać mieszkanie komunalne na wynajem – mówi Bartosz Guss, wiceprezydent Poznania.

- Mieszkańcy nie wiedzą, co będzie jutro czy za miesiąc, czy będą przychodziły pozwy o eksmisję. Sytuacja jest niepewna i zdaje się, że parafia również nie wie do końca, jak rozwiązać ten problem – mówi Radosław Szczepaniak.

- Jak będziemy wspólnie działać, to mamy szansę na wywarcie presji na władzę. Jeżeli władze się tym nie zajmą, to będzie tu tragedia. Ja stąd nie wyjdę. Nie odejdę dobrowolnie – kwituje pani Iwona.

Odcinek 7451 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości