23-letnia Monika P. trzy tygodnie temu wprowadziła się do domu swojej koleżanki w bloku z mieszkaniami socjalnymi w Polkowicach. Małgorzata wychowywała czteroletniego syna Andrzeja. Monice P. w ubiegłym roku sąd odebrał prawa rodzicielskie do trzyletniej córki. Obie kobiety wychowywały się na tym samym osiedlu. Łączyła je trudna przeszłość – pobyty w poprawczakach i ośrodkach resocjalizacyjno – wychowawczych. Obie niejednokrotnie popadały w konflikty z prawem. Monikę P. policja zatrzymywała m.in. za posiadanie narkotyków, kobieta nadużywała też alkoholu. - To był związek dwóch samotnych dziewczyn, które wyszły z trudnych domów, szukały swojego sposobu na życie – mówi Beata Pawłowska, dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Polkowicach. – Chciały stworzyć swój kąt na ziemi, ale dochodziło między nimi do codziennych kłótni. We wtorkową noc między kobietami znów doszło do sprzeczki. Jedna z sąsiadek słyszała, jak Monika krzyczała do Małgorzaty. - ”K… daj mi swoje szlugi, bo jak nie, to ci to g… przez okno wyp…”. Nie przyszło mi do głowy, że to g… to Andrzej – szlocha Anna Lucinkiewicz. Monika P. wyrzuciła Andrzeja z drugiego piętra. Chłopczyk uderzył głową o beton. Kiedy przyjechała karetka, jeszcze żył. Reanimacja nie pomogła. Zmarł w karetce. Zabójczynię zatrzymano chwilę po zabójstwie. Przyznała się do zbrodni, ale nie wykazała skruchy, nie potrafiła powiedzieć, co nią kierowało. Zeznawała beznamiętnie, nie okazując żadnych emocji. - Kierowały nią być może emocje związane z dzieckiem – mówi Beata Pawłowska, dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Polkowicach. – Małgorzata miała dziecko, Monice dziecko odebrano. Tkwiły w niej instynkty macierzyńskie i w taki sposób się obudziły. Monika P. jest tymczasowo aresztowana. Mają ją zbadać biegli z dziedziny psychiatrii. Postawiono jej zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Grozi jej dożywocie. Matka Andrzeja trafiła do szpitala. Jest w głębokim szoku.