Krzysztof T. był poszukiwany listem gończym za to, że 3 stycznia na skrzyżowaniu ulic Powstańców Śląskich i Hallera we Wrocławiu ugodził nożem w klatkę piersiową 34-letniego taksówkarza. Mężczyzna zmarł. Policja szybko wytypowała mordercę. To 44-letni Krzysztof T. rajdowiec, wicemistrz Dolnego Śląska w kategorii amatorów. Po zadaniu śmiertelnego ciosu uciekł z miejsca zbrodni i zaczął się ukrywać. Wśród miejsc, w których policja prowadziła obserwację było największe blokowisko we Wrocławiu - osiedle Kosmonautów, gdzie mieszkała żona, z którą Krzysztof T. się rozwodził i jego syn. To tam 24 marca tuż po godzinie 14. rajdowiec wpadł w policyjną zasadzkę. - Był bardzo ostrożny, głowa chodziła mu na 360 stopni – opowiada policjant, który brał udział w akcji. – Kiedy zauważył policjantów, rzucił się do ucieczki. Policjanci oddali strzały ostrzegawcze i po 300 metrach pościgu zatrzymali go. Krzysztof T. przyznał się do spowodowania śmierci taksówkarza, ale odrzucił zarzut zabójstwa. Podczas przesłuchania wyjaśnił, że taksówkarz nadział się na nóż do cięcia papieru, który on trzymał w dłoni. Ukrywał się, bo z mediów dowiedział się, że poszukiwany jest za zabójstwo. Został aresztowany na dwa tygodnie. Prokuratura już zapowiedziała, że będzie wnioskować o przedłużenie aresztu. Krzysztofowi T. grozi kara dożywotniego więzienia. Sześć osób z jego rodziny usłyszało zarzuty mataczenia i udzielania pomocy podejrzanemu o zabójstwo.