Porwać dzieci z miłości

Opowieść o rodzinie Sikorskich to historia o bardzo kochającej się rodzinie i wielkiej matczynej miłości. Miłości zbyt silnej, według sądu. Odebrał on bowiem matce prawa rodzicielskie do najmłodszego syna. Niemogąca się z tym pogodzić kobieta uciekła z dzieckiem i gdzieś się ukryła.

Rysio trafił do domu małego dziecka. Pozbawiona praw rodzicielskich matka nie mogła pogodzić się z rozstaniem. Nawet tu przychodziła opiekować się swoim synkiem. Matka, mimo że jest pozbawiona władzy rodzicielskiej, ma prawo odwiedzać dziecko. - Przestrzegam prawa i mam obowiązek wpuścić matkę – mówi Elżbieta Brudło z Ośrodka Dziecka i Rodziny w Krzyżu Wielkopolskim. - Tak samo było tym razem. Mówiła, że kocha dziecko, chce je odzyskać i zrobi wszystko, by z nim być. Nikt nie przypuszczał, że matka Rysia miała już gotowy plan. Zabrać dziecko, nie zważając na okoliczności. Wykorzystała nieuwagę opiekunek i wyniosła syna z ośrodka. - Zobaczyłam ją w drzwiach z dzieckiem na ręku – opowiada jedna z opiekunek, Elżbieta Bielińska. – Zaczęłam ją gonić, była już przy drzwiach. Kobieta uciekła z synkiem. Ukryła się w pustostanie, który stał nieopodal. Dopiero dwie godziny później przywiozła ją z powrotem policja. Mimo tej przygody przyjechała ponownie do ośrodka zobaczyć dziecko. Pracownicy nie spuszczali jej z oka. Matka była coraz bardziej zdesperowana. Pewnego dnia zauważyła uchylone okno łazienki. Przez nie weszła do wewnątrz. Była druga w nocy. Kobieta zniknęła z dzieckiem po raz drugi. Spod ośrodka odjechała czekającym na nią samochodem. Kolejny raz rozpoczęły się policyjne poszukiwania. W akcję zaangażowano kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Trzcianecka prokuratura wszczęła postępowanie dotyczące uprowadzenia dziecka. Grozi za to kara trzech lat więzienia. Wydano nakaz zatrzymania matki i córki, która pomagała w uprowadzeniu. Poszukiwania trwają wiele dni, lecz są bezowocne. Sikorscy sprawiają wrażenie jakby wiedzieli gdzie się ukrywa pani Dorota. - Nie musimy szukać mamy – mówi Lucjan Sikorski, brat Rysia. – Wiemy, że jest z małym w bezpiecznym, ciepłym miejscu. Żadna krzywda się im nie dzieje, nie głodują. Dzieci nie chcą wydać mamy i powiedzieć gdzie się ukrywa. Policjanci skarżą się na to, że nie mogą nawiązać kontaktu z rodziną Sikorskich. Mają uraz tak do policji, jak i wszelkich urzędów. Ryś nie jest jedynym odebranym przez sąd dzieckiem. Sąd jest zdania, że żadne z rodziców nie może zajmować się dziećmi. - Matka z uwagi na stan zdrowia psychicznego i irracjonalne zachowania, a ojciec za względu na całkowitą bierność podporządkowanie się decyzjom matki dziecka – motywuje Rafał Agaciński z sądu rejonowego w Wągrowcu. – Wprowadzają aspołeczne zachowania i izolują całą rodzinę od społeczeństwa. Kobietą, która teraz ukrywa swoje najmłodsze dziecko jest Dorota Sikorska. Państwo Sikorscy mają ośmioro dzieci. Są ze sobą bardzo zżyte i kochają swoich rodziców. Już dwa lata temu odebrano pani Dorocie troje dzieci i przekazano je do ośrodka opiekuńczo wychowawczego. Głównym powodem tej decyzji było zaniedbywanie obowiązku szkolnego. Pani Dorota uprowadziła dzieci także tamtym razem. Wychodząc z placówki, zamiast do szkoły, poszły do samochodu, w którym czekała na nich matka. Wywiozła je wtedy na Białoruś i ukryła w lesie. Tam odnalazła je milicja. Po tym zdarzeniu dzieci ponownie trafiły do ośrodka, a matkę skierowano do szpitala psychiatrycznego. Tam urodziła Rysia. Sąd natychmiast wydał postanowienie o wszczęciu postępowania dotyczącego pozbawienia praw rodzicielskich. Zanim postanowienie sądu dotarło do szpitala, pojawił się tam ojciec, który odebrał dziecko. Wkrótce potem pani Dorota uciekła ze szpitala. Po ośmiu miesiącach poszukiwań, antyterroryści znaleźli ją w rodzinnym domu. Matka ukryta była w piwnicy, w „ślepym pokoju”, do którego wejść można było jedynie przeciskając się przez bardzo mały, ukryty otwór. Gdy antyterroryści weszli do domu państwa Sikorskich, w dziurze była matka i trójka małoletnich dzieci, wśród nich roczny Ryszard. Dzieci zabrano do szpitala, a potem do placówki. Nie chciały tam jechać. - One żegnały się z matką, rzuciły się na nią. Miały pretensje, że znów są zabierane – opisuje scenę rozstania z matką Adam Piotrowski, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Wągrowcu. – Trudno opowiadać. Przykro. Teraz jednak trwają poszukiwania małego Rysia i pani Doroty. Matka zabrała go z domu małego dziecka i ukrywa się. Nie wiadomo gdzie. Policyjne poszukiwania nadal nie przynoszą rezultatów. Teraz Rysia i jego matki i my szukamy, na własną rękę. Czy uda nam się do nich dotrzeć? Czy uda się z nimi porozmawiać?

podziel się:

Pozostałe wiadomości