Pomógł dopiero jedenasty szpital

Dwudziestoletni Darek złamał kręgosłup skacząc na główkę do rzeki. Całą noc czekał na potrzebną mu natychmiast pomoc. Aż dziesięć szpitali odmówiło przyjęcia go na oddział.

Darek skoczył na główkę do bardzo płytkiej rzeki. Złamał kręgosłup. Błyskawicznie trafił do miejscowego szpitala, gdzie rozpoczęła się całonocna walka o jego zdrowie i życie. - Koło godziny 22.45 podjechała pod szpital karetka. Chłopak, unieruchomiony na desce ortopedycznej, znalazł się na izbie przyjęć – opowiada Joanna Wichrowska, anestezjolog ze Szpitala Powiatowego w Węgrowie. – Wykonaliśmy dwa zdjęcia rentgenowskie. Stwierdziliśmy złamanie z dużym przemieszczeniem. Pacjent był przytomny, rozmawiał z nami. Pytał co z nim dalej będzie. Szpital Powiatowy w Węgrowie nie ma warunków i lekarzy, by operować pacjentów z uszkodzonym kręgosłupem i rdzeniem. Dlatego lekarze z Węgrowa zaczęli szukać szpitala, który uratuje 20 latka. Zadzwonili do wszystkich placówek, w których są oddziały neurochirurgiczne pytając, czy przyjmą Darka. W odpowiedzi lekarze dostali odmowę. W niektórych przypadkach nawet bez podawania jej przyczyny. - Byliśmy bezradni. Przede wszystkim nie wiedzieliśmy co powiedzieć matce pacjenta – mówi Anna Wichrowska. – Rozumiałam, że można odmówić z powodu braku miejsc, awarii sprzętu. Nie rozumiałam dlaczego w tylu szpitalach naraz nie ma możliwości przyjęcia pacjenta. Pani anestezjolog zdaje sobie sprawę z tego, że z każdą godziną szanse pacjenta na powrót do zdrowia maleją. Przez całą noc z soboty na niedzielę personel medyczny z Węgrowa szukał szpitala. Najpierw w Warszawie, potem w okolicy, a na końcu sprawdzali już placówki w całej Polsce. Dwudziestolatek potrzebował operacji, a wszyscy odmawiali przyjęcia. Na liście były także znane i cieszące się dobrą sławą placówki. Skontaktowaliśmy się z ich szefami. - Chcecie robić sensację? Z czego? – pytał Tomasz Koronkiewicz, dyrektor ds. lecznictwa Kliniki Ortopedii i Traumatologii AM w Białymstoku. – W czasie gdy do nas dzwoniono, czyli o drugiej w nocy, był zaopatrywany pacjent, który spadł z trzeciego piętra. Dwóch ortopedów operowało w tym czasie. Nie mieliśmy możliwości technicznych. Można to sprawdzić. - Nasz oddział intensywnej terapii był całkowicie obłożony – mówi Paweł Baranowski, ordynator neuroortopedii w „STOCER-rze” w Konstancinie Jeziornej. – Do tego stopnia, ze pacjent przyjęty chwilę wcześniej był podłączony do przenośnego respiratora. Musielibyśmy odłączyć innego pacjenta, by przyjąć nowego. - Inne urazy moglibyśmy przyjąć – usłyszeliśmy od Rafała Taczanowskiego, dyrektor ds. lecznictwa z Wojewódzkiego Szpitala Bródnowskiego. – W naszym szpitalu „na ostro” urazów kręgosłupa nie zaopatruje się nigdy, w żaden sposób. Dwudziestolatek z uszkodzonym kręgosłupem w końcu trafił do Poznania. Tamtejszy szpital kliniczny był ostatni na liście lekarzy z Węgrowa. Profesor pełniący dyżur w Poznaniu mimo tłoku na oddziale zgodził się przyjąć połamanego chłopaka. Jerzy Serafin z mazowieckiego oddziału NFZ twierdzi, że uraz chłopaka był stanem bezpośredniego zagrożenia życia. Szpitalom grozi kara finansowa. - Dobrze się czuję, mogę ruszać rękami i nogami. Jutro będą już mnie ruszać z łóżka – mówi Darek Sakowski.

podziel się:

Pozostałe wiadomości