Do Warszawy przyleciała rodzina Sawickich z Biesłanu. Ilona Sawicka ze starszym siedmioletnim synem Ałłanem była w biesłańskiej szkole, gdy zajęli ją terroryści. Udało im się uciec tuż przed szturmem, podczas którego zginęło 336 osób, w większości dzieci. Po wybuchu bomby, gdy zapanował chaos udało im się uciec przez okno. Pobiegli do szpitala. - To można porównać do piekła – wspomina pani Ilona. – W nocy wracają sny o tym, co się tam stało. Wszystko było straszne. Siedzisz i nie wiesz czy cię zabiją, co będzie dalej, czy może cię wypuszczą... W Biesłanie mąż pani Ilony był taksówkarzem, ona zajmowała się domem. Obok Ałłana mają jeszcze młodszego syna Alika. Ich polsko brzmiące nazwisko pochodzi od dziadków, którzy przed laty znaleźli się na terenie ZSRR. O tym, że znaleźli się wśród ofiar ataku na szkołę w Biesłanie pierwszy doniósł do Polski Caritas. Natychmiast powstał pomysł, by sprowadzić ich do Polski. - Byliśmy gotowi przyjąć ich z dnia na dzień – mówi Paweł Wypych, dyrektor Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. – Czekaliśmy tylko na potwierdzenie, czy chcą przyjechać. W piątek na lotnisku czekała na Sawickich delegacja władz stolicy. Pierwsze dni w Polsce spędzili na zwiedzaniu Warszawy. Są trochę speszeni zainteresowaniem, jakie po raz pierwszy w życiu okazują im dziennikarze. Wydaje się, że mali Sawiccy czują się pewniej, Ałłan chętnie odpowiadał na pytania. Obu obdarowano zabawkami i słodyczami. - Teraz najbardziej będą potrzebować wykształcenia, muszą nauczyć się polskiego, znaleźć pracę – mówi ks. Adam Dereń, dyrektor Caritas Polska. – Powinniśmy im pomóc, żeby jak najszybciej potrafili znaleźć się tutaj. Cała rodzina będzie objęta opieką psychologa. Pani Ilona w czasie ucieczki ze szkoły została ranna w nogę. Czeka ją operacja. Za dwa tygodnie rodzina pojedzie do Mielna, by wreszcie w spokoju pobyć razem. Do tej pory w Biesłanie codziennie odbywają się pogrzeby. Kilkudziesięciu ciał wciąż nie zidentyfikowano. W mieście trwa jeszcze czterdziestodniowa żałoba. Nie ma tam praktycznie rodziny, której nie dotknęłaby tragedia z 3 września. Rosyjskie MSZ nie chce pomocy z Polski. Cokolwiek załatwić można jedynie z lokalnymi władzami. Już udało się ustalić 25 rodzin polskiego pochodzenia. Trwają przygotowania do sprowadzenia ich do naszego kraju. Na razie dzieci, które przeżyły tragedię w szkole wyjechały do kurortu w Soczi. Kiedy wrócą, Polska jest gotowa przyjąć nawet kilkadziesiąt rodzin, nie tylko tych polskiego pochodzenia. Wpłat na pomoc poszkodowanym w Biesłanie dzieciom można dokonywać na konto: Caritas Polska, Skwer Kardynała Stefana Wyszyńskiego 9, 01-015 Warszawa, PKO BP S.A. I/O Centrum w Warszawie, 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526 (z dopiskiem: Osetia). Oddziały Banku PKO S.A. nie pobierają prowizji od tych wpłat.