Poligony siostry Jadwigi

Co dzieje się za murami domu sióstr betanek w Kazimierzu nad Wisłą? Siostra przełożona, która uważa, że dostała objawienia od Ducha Świętego, nie chce się podporządkować odwołującej ją decyzji władz kościelnych. Zamknęło się z nią kilkadziesiąt sióstr i ksiądz, który ma prowadzić je ku "nowej wiośnie Kościoła".

Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej zostało powołane ponad pół wieku temu. Oficjalnie zatwierdził je 15 lat temu Jan Paweł II. Głównym zadaniem betanek miała być pomoc kapłanom w spełnianiu obowiązków parafialnych, prowadzenie katechezy i praca w zakrystii. Jeden z domów sióstr znajduje się w Kazimierzu nad Wisłą. Doszło tam do dziwnych wydarzeń. - Ta sytuacja trwa od początku 2006 r. – mówi Dorota Pomorska z Komendy Powiatowej Policji w Puławach. – Policja nie może tam wejść, kontakt jest tylko telefoniczny. Nie wiemy nawet, kto tam jest, bo siostry odmawiają podawania swoich danych personalnych. Wiadomo, że matka przełożona betanek, siostra Jadwiga, odmówiła podporządkowania się decyzji władz kościelnych, które odwołały ją z funkcji. Stało się tak po tym, gdy Watykan i kuria w Lublinie zaczęły dostawać skargi na siostrę Jadwigę. Część sióstr twierdziła, że ich przełożona dziwnie się zachowuje. Mówi przy tym, że ma objawienia Ducha Świętego. - Siostra Jadwiga mówiła, że czas oczyszczenia Kościoła nadejdzie – relacjonuje jedna z betanek. – Mówiła, że nastąpi podział, powstanie nowa gałąź Betanii, która będzie początkiem nowej wiosny Kościoła. Prawie każdej nocy siostra Jadwiga walczyła ze złym duchem, cierpiała fizycznie. Mówiła, że to z powodu naszego nieposłuszeństwa. Siostra Jadwiga przekonywała powierzone jej pieczy zakonnice do wewnętrznego oczyszczenia. Specjalnie podczas duchowych zmagań, które nazwała poligonami. Każda z sióstr musiała przejść przez taki poligon. - Dużo sióstr, które przez to przeszło, płakało – mówi była siostra betanka. – Siostra Jadwiga używała obrzydliwych słów. Krzyczała na złego ducha, który był w danej siostrze. Na modlitwie z siostrą Jadwigą słychać było wrzaski, jakby ktoś kogoś katował. Mówiła, że Jezus przez nią mówi, i my musimy to pokornie przyjąć. Przełożona domagała się całkowitego posłuszeństwa. Kto nie zgadzał się z nią, ten nie żył w jedności z Chrystusem. W czerwcu ubiegłego roku wspomóc siostrę przyjechał ojciec Roman Komaryczko, franciszkanin. Wcześniej rekolekcjonista i spowiednik sióstr, któremu za nieposłuszeństwo władze kościelne zakazały kontaktów z betankami. Ojciec Roman nie podporządkował się decyzji i został wykluczony z Kościoła. - Siostra Jadwiga powiedziała, że on przejmuje jej obowiązki i będzie się przygotowywał do misji ojca nowej wiosny Kościoła – mówi była betanka. Te przygotowania polegały między innymi na rozpoznawaniu dolegliwości sióstr. Każda z nich, która odczuwała jakiś ból, miała nakaz udania się do ojca Romana. - Rozpoznawał, czy ból pochodzi od złego ducha, czy to alarm, by przeszła poligon z modlitwą wstawienniczą – opowiada jedna z sióstr. – Ojciec nie pukając, wchodził do cel sióstr, by sprawdzić ich stan duchowy i psychiczny. Podczas wspólnych modlitw w kaplicy, ojciec Roman kładł się na podłodze. Siostry miały ujrzeć w nim Jezusa ukrzyżowanego, podchodziły do niego i składały pocałunek na dłoniach, stopach, czole i sercu. Te siostry, które nie mogły znieść tego, co działo się w klasztorze, były usuwane – jako zdrajczynie Jezusa, z groźbą, że za murami domu czeka na nie Szatan. W domu sióstr w Kazimierzu przebywa nadal czterdzieści osiem kobiet i jeden mężczyzna. Władze Zgromadzenia złożyły do sądu pozwy o ich eksmisję.

podziel się:

Pozostałe wiadomości