Starszy posterunkowy Tomasz J. w policji służył od ośmiu lat. Trzy lata temu przeszedł do wydziału kryminalnego w opolskiej komendzie, gdzie zajmował się najcięższymi przestępstwami – rozbojami, bandytyzmem, zabójstwami. W tym czasie dostał 17 nagród. Jednak sukcesy Tomasza J. miały swoją drugą, ciemną stronę. Policjant wymuszał zeznania biciem. Jedną z jego ofiar jest Ryszard Gancarek. Rok temu pojechał do swojego klienta po zaległe pieniądze za naprawę samochodu. Okazało się, że trwało tam policyjne przeszukanie mieszkania jego klienta. Ryszard Gancarek został zatrzymany i trafił do pokoju przesłuchań. - Wszedł policjant z kucykiem i powiedział, że w tym pokoju wytrzymam nie dłużej niż cztery minuty – mówi Ryszard Gancarek. – Otworzył puszkę piwa, podciągnął kominiarkę, którą mi założono, i powiedział: ”Będziemy pić i cię napier…”. W pokoju byli też inni funkcjonariusze. Ryszard Gancarek mówi, że bili go po nagich stopach, wyłamywali palce, okładali po nerkach. Stracił przytomność. Gdy ją odzyskał, poprosił o lekarza. - Usłyszał to J., pochylił się nade mną i uderzył z całej siły w twarz – opowiada Ryszard Gancarek. – Zapytał: ”Chcesz lekarza?”. Tak długo bił, aż powiedziałem, że niczego nie chcę. Kazali mi napisać, że nie chcę lekarza. Ryszardowi Gancarkowi ostatecznie nie postawiono żadnych zarzutów. Przez zachowanie policjanta będzie kaleką do końca życia. Potwierdza to lekarska obdukcja, która stwierdza między innymi pęknięcie bębenka w uchu oraz brak czucia w palcach u ręki. Mimo, że pobity mężczyzna od razu powiadomił prokuraturę, dostarczył fotografie, wyniki obdukcji, nikt mu nie uwierzył twierdząc, że jego doniesienie jest mało wiarygodne. Tomasz J. usiłował także zgwałcić 20-letnią Małgorzatę J., którą przesłuchiwał jako świadka w sprawie narkotykowej. Kobieta opowiada, że w pokoju, gdzie została sama z policjantem, czuła woń alkoholu. - Opuścił spodnie, majtki i przysunął moją głowę do swojego penisa – mówi Małgorzata J. – Wyrwałam się, rzucił mnie na szafę, przytulał, całował. Kiedy wsadził rękę w moje spodnie, rozpłakałam się. Wtedy mnie wypuścił. O ”metodach” Tomasza J. mówiło się od pewnego czasu wśród opolskich adwokatów. Potwierdza to dziennikarz, który zajmuje się jego sprawą. - Adwokaci skarżyli się, że ich klienci wychodzą z przesłuchań poobijani – mówi Maciej T. Nowak, dziennikarz Nowej Trybuny Opolskiej. - Po publikacjach w mediach Biuro Spraw Wewnętrznych policji zaczęło działania operacyjne o kryptonimie ”Pitbull”. Zaczęły się aresztowania. Tomasza J. obciążył zeznaniami jeden z funkcjonariuszy, który uczestniczył w przesłuchaniach z jego udziałem. To przesądziło o kolejach postępowania. Przedtem zeznania siedmiu osób, które powiadomiły organa ścigania o przemocy, jakiej doświadczyli ze strony Tomasza J., prokuratura uznała za niewystarczające, by postawić zarzuty. Tomasz J. i pięciu innych funkcjonariuszy przebywają w areszcie. Przeciwko J. toczą się także postępowania dotyczące nielegalnego posiadania przez niego dokumentów urzędowych. Okazuje się też, że mimo zgłoszeń pokrzywdzonych, nie wszczął kilku śledztw. Jeżeli Tomasz J. zostanie skazany przez sąd, prawdopodobnie trzeba będzie wznowić na nowo sprawy, które były przez niego prowadzone - zeznania, które wymuszał, są mało wiarygodne.