- Poczułem się jak bandyta, wsadzili mnie do celi, zabrali pasek, sznurówki, zebrali odciski palców, dla mnie to był szok, koszmar, nie da się opisać tego upokorzenia - opowiada Marcin Czelewicz, kierownik stacji benzynowej. Kierownik stacji zwrócił uwagę klientowi, że nie może on nalewać benzyny do plastikowego, nie atestowanego pojemnika oraz że kartą paliwowa ”Flota” można jedynie płacić za benzynę nalaną do baku samochodu. Klientem okazał się... policjant po cywilnemu, który poczuł się urażony. Kierownika natychmiast zatrzymano, przesłuchiwano kilka godzin, w końcu oskarżono o obrazę policjanta na służbie... Na filmie z kamery przemysłowej widać wyraźnie jak policjanci zatrzymują Czelewicza. - Przyszedł człowiek w garniturze, powiedział że jest z policji i zażądał dokumentów, wtedy ja poszedłem po nie zapytał mnie doką idę - opowiada Czelewicz. - Chciałem wyjaśnić, że nie nosze dokumentów przy sobie, ale on nie słuchał wykręcił mi ręce do tyłu i wraz z innymi policjantami zabrał do radiowozu. Pracownica stacji Kamila Laskowska, potwierdza te wydarzenia. Ona także jest oburzona postawą policjantów, którzy siłą wyprowadzili kierownika ze stacji, a potem wsadzili do radiowozu, nie dając najmniejszych szans na żadne wyjaśnienia. - Jeden z nich krzyczał proszę zamknąć te stację, proszę zamknąć tę stację, bo jak nie to ja ją zamknę, to był istny kabaret - wspomina Laskowska. Policjanci są pewni, że zatrzymując kierownika nie nadużyli władzy, ale przełożony policjanta odmówił rozmowy z reporterem UWAGI!, odesłał go do rzecznika prasowego policji. - Policjanci wyprowadzili kierownika w standardowy sposób, nie wiem jakie padały przy tym słowa - mówi podinsp. Krzysztof Targoński rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Policja przesłuchiwała kierownika stacji kilka godzin. - Policjant, który mnie przesłuchiwał powiedział, że będzie dążyć za wszelką cenę do tego, żeby udowodnić mi winę - relacjonuje Czelewicz. - Zapytałem go czy nie chce dążyć do prawdy, sprawiedliwości, i dlaczego nie mogę liczyć na uczciwe dochodzenie. On nic na to nie powiedział... Sprawą zajął się inspektorat - to policja w policji. Jednak wewnętrzne dochodzenie wykazało, że funkcjonariusze mieli prawo użyć siły. Według policji świadkowie zeznali, że kierownik obraził funkcjonariusza na służbie. Świadek zajścia mówi reporterowi UWAGI!, że był zastraszany, gdyby złożył niekorzystne dla policji zeznania. Prokuratura, która także przesłuchiwała tych samych świadków uważa, że dotychczas zebrane dowody jednoznacznie wskazują na to, iż zatrzymując kierownika komendant z Karlina nadużył władzy. - Inspektorat policji w swoim dochodzeniu stwierdził, że kierownik stacji obraził policjanta, używał wobec niego słów niecenzuralnych: cham i złodziej - wyjaśnia prokurator Tomasz Rosiński z Prokuratury Rejonowej w Białogardzie. Te zarzuty inspektoratu odpiera Czelewicz: - Takie odezwanie się do klienta to moje zawodowe samobójstwo, jesteśmy tak nauczeni, że jak klient na nas napluje, to mamy się uśmiechnąć. Wydawałoby się, że ta błaha sprawa zakończy się szybko, jednak zajęła się nią nadrzędna prokuratura, która prowadzi postępowanie, sprawdzając czy policjanci nie nadużyli władzy... MZI