Dwa lata temu Marcin Ludwinek wjechał swoim małym fiatem na skrzyżowanie w centrum Kielc. Miał zielone światło. Wtedy został staranowany przez samochód, który wjechał na skrzyżowanie mimo czerwonych świateł. Marcin trafił do szpitala. - Pamiętam tylko ogromny huk i to, jak głową wybijam szybę w bocznym oknie – mówi Marcin Ludwinek. – Do szpitala przyszli policjanci z drogówki, żeby pobrać krew na badanie alkomatem. Od nich dowiedziałem się, że samochód, który na mnie wjechał to był radiowóz. Gdy spytałem się, czyja była wina, powiedzieli, że to się jeszcze okaże.---obrazek _i/kielce/policjanci2.jpg|prawo|Marcin Ludwinek--- Policjanci oskarżyli Marcina. Biegły wydał ekspertyzę na jego niekorzyść. Jednak ojciec Marcina, także policjant, uznał, że to jego syn został poszkodowany i postanowił go bronić. - To ewidentna sprawa – policjanci złożyli fałszywe zeznania, biegły wydał fałszywą ekspertyzę – mówi Ryszard Ludwinek. – Skoro Marcin miał zielone światło i sygnalizacja była sprawna, to kierowca radiowozu miał światło czerwone. Wersję Marcina potwierdziły dwie nowe ekspertyzy, zeznania świadków i nagranie z monitoringu – skrzyżowanie obserwują kamery. Sąd nakazał wypłatę odszkodowania przez komendę policji i wskazał jednoznacznie policjantów jako sprawców. To jednak było za mało dla prokuratury, by oskarżyć funkcjonariuszy o fałszywe zeznania, a biegłego o sfabrykowanie ekspertyzy. Ryszard Ludwinek odwołał się do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, która zajęła się sprawą.---obrazek _i/kielce/policjanci6.jpg|prawo|Ryszard Ludwinek--- - Biegły dokonał uproszczeń – mówi Mieczysław Plebankiewicz z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. – Zajął się tylko jedną wersją wydarzeń, nie umożliwiając organom procesowym rozważenia innego przebiegu zdarzeń. Tymczasem Ryszard Ludwinek został przeniesiony z komendy miejskiej do jednego z komisariatów. Przeczytaj także:Z komendantem załatwisz wszystkoZdradził tajemnicęPogrążeni w chorobieBandyci grają policji na nosieZabity pod okiem policyjnej kamery