Pani Katarzyna mieszka w Nowej Wsi, małej miejscowości pod Włocławkiem. To tam w styczniowe przedpołudnie rok temu wyszła na spacer z dziewięciomiesięczną córką. Wtedy rzuciły się na nią agresywne psy.
"Czekałam aż umrę"
- Przeszłam jakieś 100 metrów i nagle pojawiły się trzy psy. Otoczyły mnie i zaczęły warczeć na mnie i na wózek. Mała się rozpłakała więc ja się wystraszyłam, że zaraz skoczą na nią. Odskoczyłam i zaczęłam krzyczeć. To chyba je sprowokowało, bo się po prostu na mnie rzuciły. Przebiegłam parę metrów i mnie przewróciły. Zaczęły mnie jeść. Zdarły skórę, jadły mięśnie, wylizywały krew. Nawet jak przerywały, to zaraz znowu podbiegały i gryzły. Nie mogły się nasycić. Czekałam aż umrę – opowiadała w reportażu UWAGI! pani Katarzyna.
Kobietę znalazł właściciel psów, które miały ją zaatakować. Mężczyzna wezwał pogotowie.
Zobacz reportaż UWAGI! na ten temat
Właścicielem psów, które zaatakowały kobietę, jest 40-letni mieszkaniec Nowej Wsi. Prokurator postawił mu zarzuty spowodowania poważnych obrażeń ciała. We wrześniu 2015 roku rozpoczął się proces w tej sprawie, był niejawny. W poniedziałek zapadł wyrok: 8 miesięcy więzienia i 5 tys. zł zadośćuczynienia. Nie jest prawomocny.
Pani Katarzyna rozważa apelację. - Nie wiem, czy jakikolwiek wyrok odda to, co przeżyłam. Nie zwróci mi zdrowia, bólu - powiedziała zaraz po ogłoszeniu wyroku. - Odszkodowanie jest symboliczne, koszty leczenia są ogromne i nie kończą się. To tzw. częściowe odszkodowanie pokrywa jeden miesiąc leczenia. A reszta? - podsumowała. Kobieta wychowuje w tej chwili samotnie troje dzieci. Zdaniem sądu Waldemar T. jest w trudnej sytuacji materialnej: mało zarabia i ma na utrzymaniu dużą rodzinę.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod kątem Waszych alertów.