Pani Katarzyna mieszka w Nowej Wsi, małej miejscowości pod Włocławkiem. Przed południem wyszła na spacer z dziewięciomiesięczną córką.
- Przeszłam jakieś 100 metrów i nagle pojawiły się trzy psy. Otoczyły mnie i zaczęły warczeć na mnie i na wózek. Mała się rozpłakała więc ja się wystraszyłam, że zaraz skoczą na nią. Odskoczyłam i zaczęłam krzyczeć. To chyba je sprowokowało, bo się po prostu na mnie rzuciły. Przebiegłam parę metrów i mnie przewróciły. Zaczęły mnie jeść. Zdarły skórę, jadły mięśnie, wylizywały krew. Nawet jak przerywały, to zaraz znowu podbiegały i gryzły. Nie mogły się nasycić. Czekałam aż umrę – opowiada pani Katarzyna.
Kobietę znalazł właściciel psów, które miały ją zaatakować. Mężczyzna wezwał pogotowie.
- Leżałam rozszarpana, ciuchów nic już nie miałam na sobie. Prosiłam tego pana żeby mi obwiązał rany, bo się zaraz wykrwawię. On jednak powiedział, że boi się mnie ruszać. Zadzwonił na pogotowie i poszedł. Później tylko usłyszałam karetkę – kontynuuje pani Katarzyna.
Właścicielem psów, które miały zaatakować kobietę, jest 40-letni mieszkaniec Nowej Wsi. Prokurator postawił mu zarzuty spowodowania poważnych obrażeń ciała, za co grozi kara do 10 lat więzienia.
- Pokrzywdzona wskazała konkretne psy z tych, które posiadał podejrzany. Zostały im zrobione zdjęcia, zostały one pokazane i te konkretne trzy psy zostały wskazane przez poszkodowaną. Na tej podstawie zostały postawione zarzuty – mówi Piotr Stawicki, Prokuratura Rejonowa we Włocławku.
Lekarze cały czas walczą o uratowanie nogi pani Katarzyny. Robią wszystko co w ich mocy aby kobieta znów mogła chodzić.