Skazano ich za gwałty na dziecku. Nastolatka po kilku latach: „Zostałam nakłoniona do składania fałszywych zeznań”

Niesłusznie skazano ich za gwałty?
Zostali skazani, ale wyszli już z więzienia
„Zostałam nakłoniona do składania fałszywych zeznań przez matkę zastępczą”, miała oświadczyć niedawno nastolatka spod Rzeszowa. Wcześniej sąd skazał pięciu starszych mężczyzn na wieloletnie więzienie za gwałty na dziewczynce. Skazani przekonywali, że są niewinni i jej nie znali.  

- Przyszła policja o godz. 6:23 i wzięli mnie z domu. Na komisariacie dowiedziałem się, że mam sprawę o molestowanie dziecka – opowiada pan Grzegorz. I dodaje: - Miało dziać się to w piwnicy sklepu, problem w tym, że tam nie ma żadnych piwnic. A ponadto na zapleczu. Mówiła, że działo się to w biały dzień. Przecież to miejsce widoczne przez wszystkich, jest duży ruch.

- Nikt nie zrobił wizji lokalnej, żeby sprawdzić, czy dziewczynka mówi prawdę – oburza się mężczyzna.

Kolejnym oskarżonym był 61-letni dziś pan Franciszek. Mężczyzna w wyniku choroby stracił nogę.

- W więzieniu spędziłem 1,5 roku. Już ponad 10 lat, jak zacząłem chorować, jestem impotentem - podkreśla.

Oskarżony był także inny pan Franciszek, w więzieniu mężczyzna spędził ponad cztery lata.

- Nie skrzywdziłem jej, nawet nie wiedziałem, jak wygląda. Nie wiem, skąd te oskarżenia. Jestem w takim wieku, że to… - mówi z trudem.

13-latka oskarżyła pięciu mężczyzn o wielokrotne gwałty

W 2018 roku, 13-letnia wówczas dziewczynka, z powodu sytuacji rodzinnej została umieszczona w rodzinie zastępczej u samotnej kobiety, pani Heleny. Wkrótce opiekunka zgłosiła prokuraturze, że dziewczynka miała się jej zwierzyć, że była gwałcona przez dwóch mężczyzn. Po kilku tygodniach nastąpiło kolejne zgłoszenie o kolejnych mężczyznach. W sumie pięciu. 

To właśnie opiekunka jako pierwsza przepytywała dziewczynkę, co sama przyznała.

- Cała wiedza o tych zdarzeniach pochodziła w pierwszym rzędzie od pani opiekunki. Powiedziała sądowi, wręcz się tym chwaląc, że podjęła prywatne śledztwo w tej sprawie, aby pomóc prokuraturze – mówi Aleksander Bentkowski, były pełnomocnik jednego z oskarżonych. I dodaje: - Sąd, co najmniej powinien zwrócić uwagę temu świadkowi, że postępował niewłaściwie, ponieważ miał w aktach sprawy dwie opinie biegłych psycholożek, które stwierdziły, że małoletnia jest bardzo podatna na sugestie.

Jak zwróciła uwagę reporterka Uwagi!, była jednak opinia, że dziewczynka nie konfabuluje.

- Opinia jest taka, że jest skłonna do konfabulacji, ale biegły stwierdza, że nie, że zeznaje wiarygodnie. I napisał to ten sam biegły – mówi Bentkowski.

Matka zastępcza, jeszcze przed przesłuchiwaniami, miała zaprowadzać dziewczynkę w okolice sklepu prowadzonego przez jednego z oskarżonych i pokazywać jej tego mężczyznę.

Mężczyźni mieli także robić zdjęcia dziecku i nagrywać filmy; żadnych takich nagrań ani zdjęć nie odnaleziono na żadnym z ich sprzętów.

- Robiłem zdjęcia? Czym? Była policja i sprawdzała telefon. Miałem i mam telefon bez aparatu i niczego innego takiego – zapewnia pan Franciszek, pokazując stary model telefonu.

Czemu dziewczynka wskazała na oskarżonych?

- Ona na mnie nie wskazała. Na okazaniu wskazała na inną osobę jako mężczyznę, który miał ją gwałcić. Sąd nie wziął tego pod uwagę – mówi pan Grzegorz.

Udało nam się porozmawiać z osobą, która ma wiedzę na temat postepowań dotyczących sprawy z Malawy. Zastrzegała jednak anonimowość.

- Z opinii biegłych lekarzy i ginekologów wynikało, że dziewczynka jest w ogóle nienaruszona, jest w ogóle nie skrzywdzona. A mówiono o gwałtach.

- Ona nie mówiła o tym [gwałtach – red.] dokładnie. Pewna osoba, nie chce mówić kto, sporządziła opis, taki dokładny opis zeznań, zrobiła transkrypcję. To było tak, że dziewczynka nie mówiła o wielu rzeczach, a wpisywano to do protokołu – opowiada nasz rozmówca.

W podobny sposób o sprawie opowiada także były pełnomocnik jednego z oskarżonych.

- Dam przykład krótkiego fragmentu. Sąd pyta: „Powiedz, dlaczego komukolwiek nie mówiłaś, że byłaś gwałcona? Dziecko milczy. Pada: „No powiedz, dlaczego nie mówiłaś?” Milczy. „Powiedz, dlaczego nie mówiłaś. Bo byłaś straszona?” i pada: „Tak”. Dalej: „A jak byłaś straszona?”, ona milczy. Pada: „Byłaś straszona, że cię zabiją?”. Tak. Do protokołu zapisano: „Nie mówiłam nikomu, ponieważ bałam się, że zostanę zabita”. To były mocno sugerujące pytania. Ale sąd okręgowy uważa, że taki zapis jest właściwy i tego należy się trzymać – mówi Aleksander Bentkowski.

W sprawie pojawia się jeszcze jedna okoliczność. Dotyczy matki zastępczej dziewczynki, którą 13-latka ze względu na wiek nazywała babcią.

W 2019 roku u tej kobiety pojawili się pracownicy zajmujący się kanalizacją. Nałożono wówczas karę. W odpowiedzi na pismo była opiekunka 13-latki napisała, że pracownicy zakładów kanalizacyjnych składali jej propozycje seksualne.

Ten wątek podjęła również obrona, wskazując, że opiekunka dziewczynki może mieć tendencję do bezpodstawnego oskarżania obcych osób. Sąd nie kontynuował tego tematu. W sumie sąd odrzucił osiemnaście wniosków dowodowych obrony. Mężczyźni zostali skazani na wieloletnie więzienie.

Przełom w sprawie skazanych z Malawy

Przełom nastąpił na początku tego roku. Sąd Najwyższy zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. Mężczyźni wyszli na wolność. Do kolejnego przełomu doszło kilka miesięcy później.

- 1 marca odbyła się rozprawa przeciwko przyrodniemu bratu dziewczynki, że znęcał się nad rodziną. No i nieoczekiwanie, albo może i oczekiwanie, przed wysokim sądem dziecko powiedziało: „Byłam bita, szarpana przez matkę zastępczą. Bałam się. Matka zastępcza mówiła, jak mam mówić na rozprawach związanych z tymi gwałtami” - przytacza nasz rozmówca.

Czy dziewczynka jasno i wyraźnie powiedziała na rozprawie w marcu, że tych gwałtów nie było?

- Tak. Powiedziała, że to wszystko jest wymyślone – dodaje nasz rozmówca.

Dziewczynka przyznała, że jej zeznania nie były prawdą, nie będąc już pod opieką matki zastępczej, lecz w domu dziecka.

Nasza reporterka próbowała porozmawiać z jej byłą opiekunką. 

- Nie wiem, o czym pani rozmawia – stwierdziła kobieta.

O komentarz poprosiliśmy sąd. Reporterka zapytała, czy w tej sprawie nie było żadnych wątpliwości?

- Jako sąd patrzymy na to trochę z innego punktu widzenia niż opinia publiczna. Nie wszystkie wątpliwości są dla nas tego rodzaju wątpliwościami, które powinny podlegać zbadaniu – mówi Zygmunt Dudziński z Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. I dodaje: - Z pani zarzutów rozumiem, że w pani ocenie sąd był albo nieobiektywny, albo leniwy, nie chcąc przeprowadzić pewnych czynności. Problem, czy ona wtedy była skłonna do konfabulacji, względnie podatna na sugestie, obciążając ich, czy teraz jest skłonna do konfabulacji i względnie podatna na sugestie, odwołując poprzednie stanowisko. To będzie przedmiotem oceny biegłych psychologów.

- Mam zniszczoną rodzinę, zniszczone życie prywatne. Prowadziłem sklep, już nie prowadzę. Jestem bezrobotny – mówi pan Grzegorz. I dodaje: - Nie mam żalu do tego dziecka, bo ona chyba też jest tego wszystkiego ofiarą.

Odcinek 7250 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości