Pijackie życie prowincjonalnych notabli

W Miechowie pod Krakowem kulturą do niedawna zarządzał pewien wąsaty pan, którego rzadko można było spotkać trzeźwego. To dyrektor miejskiego domu kultury, pupil miejscowych władz, który z prowadzonej przez siebie placówki zrobił pijacką melinę.

Zbigniew H., pan w średnim wieku z gęstą czupryną i sumiastym wąsem, z którego w malowniczy sposób ścieka piwo – taki portret dyrektora miechowskiego domu kultury zarejestrowała ukryta kamera UWAGI! podczas dni działacza kultury, które niedawno odbyły się w Miechowie. Pan dyrektor jest powszechnie w mieście znany ze swego zamiłowania do alkoholu. Najwięcej do powiedzenia o tej jego pasji mają byli pracownicy i uczestnicy zajęć w domu kultury. - Dyrektor przerwał koncert zespołu Fisz, wpadł na scenę, obrzucając obelgami członków zespołu i inne osoby, w tym mnie – mówi Aneta Rzeźnicka, była pracownica domu kultury. - Pan dyrektor często urządzał imprezy alkoholowe, podczas zajęć były popijawy, dyrektor był agresywny, młodzież się go bała – mówi była uczestniczka zajęć w domu kultury. Policja wzięła się w końcu za dyrektora i wniosła przeciw niemu sprawę do sądu o wykonywanie czynności zawodowych pod wpływem alkoholu. Sąd jednak go uniewinnił. Nadal wykonywał swoje czynności zawodowe. Ich ukoronowaniem były dni działacza kultury. Dni, podczas których pan dyrektor i burmistrz Miechowa wymienili się listami dziękczynnymi, sprowadziły się do występów zespołu folklorystycznego. Za to obficie lało się piwo, zresztą nielegalnie, bo urząd miasta nie wydał zgody na sprzedaż alkoholu podczas festynu. W budynku domu kultury odbył się bankiet dla miejscowych VIP-ów, na który bez przerwy donoszono kartony z butelkami wódki i pieczone prosięta. Rozbrzmiewały śpiewy „Daj mi w tę noc!” i toasty „Za zdrowie VIP-ów!”. Pan dyrektor imprezę zakończył na podłodze swojego gabinetu, gdzie znalazła go ekipa UWAGI! Cały zarejestrowany ukrytą kamerą materiał obejrzał burmistrz Miechowa, Włodzimierz Mielus. Burmistrz do tej pory hołubił dyrektora. Nie zwolnił z pracy, bo nie miał wyroku sądu, ani danych o stopniu stężenia alkoholu we krwi. Przeczy, że jego ciepły stosunek do dyrektora wziął się z tego, że ten prowadził jego kampanię wyborczą w 1998 r. Teraz w zdumieniu obejrzał film z imprezy, po kolei rozpoznając wśród gości miejskich radnych. Jeszcze tego samego dnia burmistrz zwolnił dyrektora z pracy. Zapowiedział także, że odbierze koncesję na sprzedaż alkoholu restauracji, która sprzedawała piwo na festynie. Szkoda tylko, że potrzebował kompromitacji przed całą Polską, by wreszcie zrobić porządek w miejskiej kulturze.

podziel się:

Pozostałe wiadomości