Judoka z Wiejskiej

TVN UWAGA! 4209665
TVN UWAGA! 212455
Rękoczyny i bójki w parlamencie to wydarzenia, które znamy z telewizyjnych relacji z innych, najczęściej odległych państw. Nieoczekiwanie kilka dni temu do podobnego zdarzenia doszło w Warszawie, na korytarzu gmachu przy ul. Wiejskiej. Reporter UWAGI! sprawdził, kim jest bohater tej egzotycznej sytuacji.

Wydarzenia w Sejmie rozgrywały się błyskawicznie. Najpierw Paweł Bednarz z fundacji Dobrego Pasterza przekonywał wicemarszałka Ryszarda Terleckiego, że polskie dzieci są sprzedawane za granicę. - Zawiadomiony jest minister sprawiedliwości, pan prezydent, pani premier. Panie marszałku, proszę o interwencję! - mówił z przejęciem. Jednak kiedy Krzysztof Wilamowski, dyrektor biura prasowego PiS w Sejmie, spróbował mu przerwać, a następnie odciągnąć od wicemarszałka, Bednarz powalił go na posadzkę. Sprawa błyskawicznie trafiła na czołówki serwisów informacyjnych, a zainteresowanie wzbudziło nie tylko to, że doszło do rękoczynów, ale również styl, w jakim sejmowy gość powalił Wilamowskiego. - Ładny rzut. Widać, że człowiek musiał mieć wcześniej do czynienia z judo - komplementuje mistrz olimpijski Paweł Nastula.

Hotel, biuro i kawiarnia

Praktyczną znajomość sztuk walki zaprezentował w parlamencie Paweł Bednarz, przed laty amatorski zawodnik judo, a dziś prezes nieznanej bliżej opinii publicznej fundacji Dobrego Pasterza. Dwa dni po bójce w parlamencie pana Pawła spotkaliśmy obok Sejmu i samochodu, który - podczas jego kilkudniowego pobytu w stolicy - jest jego hotelem, biurem i kawiarnią. W bagażniku trzyma zarówno mleko, jak i... rower! - Bo miałem kilka ministerstw do objechania – tłumaczy nam.

Do stolicy przyjechał właśnie po to, by - jak mówi - poinformować rządzących o wielkiej aferze. - Polskie dzieci są sprzedawane za granicę! Są rozdzielane rodzeństwa. To są dzieci z domu dziecka, o które nikt się nie upomina! - powtarza swoje tezy.

Podali sobie ręce

Czy to możliwe, by wstrząsające oskarżenia prezesa fundacji były prawdziwe? Próbując je zweryfikować, dotarliśmy do posłanki, która zaprosiła Pawła Bednarza do Sejmu organizując konferencję na temat losów polskich dzieci za granicą. Słowa Bednarza komentuje ona jednak z dużym dystansem. - Trudno mi odpowiadać za to, co mówił pan podczas konferencji - mówi tylko Barbara Chrobak, posłanka Kukiz’15.

Po bójce w Sejmie, nagłośniony przez Pawła Bednarza problem potraktował niezwykle poważnie sam wiceminister sprawiedliwości. Michał Wójcik w pilnym trybie przyjął prezesa fundacji Dobrego Pasterza. - Spotkanie było super! - cieszył się potem Bednarz, który po raz kolejny spotkał wtedy Krzysztofa Wilamowskiego. - Okazał skruchę, że źle zrobił. Elegancko! Podaliśmy sobie rękę na zgodę - cieszył się Bednarz. - Uznaliśmy z panem Bednarzem, że najważniejsze jest teraz rozwiązanie sprawy adopcji dzieci - komentuje sam Wilamowski.

Fundacja w mieszkaniu

Kolejny raz spotkaliśmy się z mężczyzną w siedzibie fundacji Dobrego Pasterza, czyli w jego mieszkaniu na osiedlu w Sosnowcu.

Paweł Bednarz na co dzień nie narzeka na nadmiar pieniędzy, w fundacji działa sam, a utrzymuje się z drobnych prac budowlanych. Jego zaangażowanie w pomoc dzieciom potwierdza dyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Będzinie. - Wiele im pomógł - mówi Tadeusz Gurda.

Teraz misją Bednarza stało się nagłaśnianie sprawy zagranicznych adopcji.

Trafił na trop afery?

Czy ustawa dopuszczająca, wyjątkowo i pod kontrolą sądu, adopcję polskich dzieci przez zagranicznych opiekunów zawiera luki, które pozwalają na przestępczy proceder? Czy Paweł Bednarz trafił na trop afery, której nie dostrzegły organy ścigania? - To nie jest wysyłanie dzieci, tylko sprzedaż. Ustawa o pieczy zastępczej jest zrobiona na życzenie mafii adopcyjnej, która się zajmuje handlem ludźmi! - oskarża

Droga do adopcji zagranicznej jest w Polsce długa i kręta. Gdy rodzice biologiczni tracą władzę rodzicielską, a specjalna komisja zakwalifikuje ich dzieci do adopcji, nowa rodzina poszukiwana jest w całej Polsce przez specjalny bank danych. Adopcja zagraniczna wchodzi w górę tylko wówczas, gdy w kraju takiej rodziny nie uda się znaleźć. Dodatkowo na adopcję za granicę zgodę wyrazić muszą kolejno: specjalny centralny ośrodek, ministerstwo rodziny, a po sprawdzeniu, czy dzieci z wzajemnością akceptują nowych rodziców -sąd.

"Takiej możliwości nie ma!"

Ustawę o pieczy zastępczej, regulującą reguły dotyczące adopcji, także za granicą, wiele razy specjaliści badali pod kątem ewentualnych nadużyć. Sporo przepisów krytykowano i poprawiano, ale ekspertka Rzecznika Praw Dziecka jasno i wprost dementuje rewelacje Pawła Bednarza.

- W Polsce nie ma mafii, która sprzedaje dzieci za granicę. Takiej możliwości nie ma! Dzieci są naprawdę zabezpieczone - mówi Sobiesiak. I wylicza: - Jeśli dochodzi do rozdzielania rodzeństw to wtedy, kiedy dzieci są chore i nie znajdują rodziców tutaj, na naszym terenie, albo są to dzieci starsze, też z deficytami, albo liczne rodzeństwa.

Podkreśla też, że nowe rodziny muszą zapewnić, że dzieci będą miały ze sobą kontakt.

"Mam telefon na podsłuchu!"

Choć prezesowi fundacji Dobrego Pasterza trudno odmówić dobrych chęci i zaangażowania w pomoc dzieciom, kolejne informacje, którymi się z nami podzielił, trudno było przyjąć zupełnie poważnie. - Mam telefon na podsłuchu! Rozmawiam z kolegą i podczas rozmowy jest trzy, cztery razy rozmowa rozłączana! Słychać też szmery, a ostatnio jak mnie podsłuchiwali słyszałem oddech gościa! - mówi Bednarz.

Miejmy nadzieję, że Ministerstwo Sprawiedliwości, które po sejmowym incydencie zdecydowało się załagodzić sprawę przez otwarcie Pawłowi Bednarzowi drzwi na salony władzy, dogłębnie, ale też z niezbędnym dystansem przyjrzy się głoszonym przez niego rewelacjom.

podziel się:

Pozostałe wiadomości