Oszukane pielęgniarki

Za kurs i przygotowanie do pracy za granicą pielęgniarki zapłaciły 7 tysięcy złotych. Po pół roku nauki miały otrzymać propozycję pracy w swoim zawodzie. Choć minął już rok, żadnych ofert nie otrzymały.

- Tu w Polsce zarabiamy bardzo skromnie, wszędzie na świecie ten zawód jest bardzo szanowany, chciałyśmy po prostu spróbować – mówią pielęgniarki. Szansę na lepszą przyszłość dla siebie i swojej rodziny pielęgniarki znalazły w ofercie przygotowanej przez Wyższą Szkołę Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki w Warszawie. Szkoła obiecywała wiele i choć minął już rok od kursu – większość pielęgniarek nie otrzymała ofert pracy. – Czuje się bardzo pokrzywdzony – mówi Grzegorz Zimoląg, pielęgniarz, który brał udział w kursie. - Ja zaufałem tej szkole. Gdyby była to agencja pośrednictwa pracy nigdy bym jej nie zaufał. A to była wyższa szkoła , która mieści się w stolicy. Byłem pewny że nie będzie mowy o tym, żeby nas oszukano, a stało się inaczej. Teraz mam dług i musze ciężko pracować, żeby go spłacić. W szkoleniu wzięło udział około stu pielęgniarek z całej Polski. Każda uczestniczka otrzymała certyfikat ukończenia kursu i na tym się skończyło. Od szkolenia minął rok. Do dziś większość z nich nie otrzymała oferty pracy, a o zwrocie pieniędzy nie mają, co marzyć. Rektorem uczelni jest Marek G. Było o nim głośno sześć lat temu w związku z prowadzoną przez niego Wyższą Szkołą Dziennikarstwa imienia Melchiora Wańkowicza w Warszawie. Sześć lat temu Najwyższa Izba Kontroli wykryła szereg nieprawidłowości w tej szkole. Okazało się, że jej filie działały nielegalnie, mimo to kształciły studentów i pobierały opłaty. Próby rozwiązania problemu zakończyły się okupacją budynku. Zamknął się w nim rektor i jego współpracownicy. Sprawą szkoły imienia Wańkowicza zajął się sąd i prokuratura. W tej sprawie zapadł już jeden wyrok, który nakazał Markowi G. zwrócić kwotę ponad 7 milionów złotych. Sąd natomiast ciągle bada czy doszło do popełnienia przestępstwa. Uczestniczki kursu żałują, że przed jego podjęciem nie sprawdziły przeszłości organizatora Marka G. Tymczasem pracownicy uczelni cały czas mydlą im oczy twierdząc, że wszystko będzie dobrze.

podziel się:

Pozostałe wiadomości