Ponad pięćdziesięcioro niepełnosprawnych dzieci z całej Polski pojechało na wczasy rehabilitacyjne do Jodłówki Tuchowskiej. Organizator zapowiadał, że pobyt będzie pełen atrakcji. - Mieliśmy mieć dla dzieci zapewnione takie cuda, że niektóre z nich, aż trudno wymówić. Laseroterapię, magnetoterapię, zajęcia na basenie – wspomina rodzic. Koszty miały zostać pokryte z pieniędzy Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych, które specjalnie na ten cel przekazano do powiatowych centrów pomocy rodzinie. Jednak to, co na miejscu zastali rodzice i opiekunowie, budziło zgrozę. - Nie ma prawie żadnej możliwości wstawienia pod prysznic osoby upośledzonej ruchowo. Trzeba by było rzucić takie dziecko na kafelki i zlać prysznicem – opowiada uczestnik turnusu. Nie ma też obiecanej rehabilitacji. - Policzyłem, że przez cały turnus moje dziecko skorzystało od organizatora z 50 minut rehabilitacji i 60 minut siedzenia w wannie – dodaje inny opiekun. Uczestnicy wyjazdu zgłosili się po pomoc do UWAGI! - Przykro nam jest, że pieniądze przeznaczone na rehabilitacje naszych dzieci nie są wykorzystane. My nie chcemy tutaj być, bo to się mija z celem – uważają rodzice. Dyrektorka ośrodka, w którym zorganizowano wątpliwy turnus rehabilitacyjny, nie czuje się odpowiedzialna za to, co dzieci zastały na miejscu. - Ja nie jestem organizatorem, więc nie zbieram żadnych informacji o stanie zdrowia. Mieliśmy zapewnić zakwaterowanie, wyżywienie i cztery godziny zajęć świetlicowych z dziećmi - mówi dyrektorka ośrodka wczasowego w Jodłówce Tuchowskiej. Ośrodek w Jodłówce Tuchowskiej nie jest przygotowany na przyjęcie kilkudziesięcioroga dzieci małych z dysfunkcjami ruchu. Nie ma też podstaw do prowadzenia takiej działalności. - Nie jest jeszcze zarejestrowany. W tej chwili nie powinno być tam żadnego turnusu – poinformowano nas w urzędzie wojewódzkim. Organizując turnus rehabilitacyjny nie tylko złamano prawo. Odpowiedzialni za jego przygotowanie zapomnieli też o tym, że uczestnikami wyjazdu są chore dzieci wymagające stałej opieki lekarskiej. - Ten turnus musi wyglądać tak, jak mówi ustawa. Musi być pielęgniarka całodobowa. Lekarz przynajmniej na początku i na końcu turnusu. Musi być opracowany program, który będzie realizowany – powiedziano w urzędzie wojewódzkim. Na miejscu rodzice i opiekunowie zastali tylko jedną rehabilitantkę, która miała zająć się ponad pięćdziesięciorgiem dzieci. Wczasy rehabilitacyjne firmowane były przez dwa biura turystyczne. Organizatorzy nie dopełnili obowiązków. Dlatego nie wiadomo, czy Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych pokryje koszty pobytu. Przedstawiciele obydwu podejrzanych firm mętnie tłumaczą to, co się stało. - Proszę nie robić z tego sensacji – zachęca przedstawiciel jednego z biur.