Cudem uniknęła śmierci
Do tragicznych wydarzeń doszło 20 stycznia, na jednym z osiedli w Dąbrowie Górniczej. 39-letni ojciec we własnym mieszkaniu zaatakował nożem córkę. Wielokrotnie godził 6-latkę w szyję oraz brzuch.
- Usłyszałam pisk, ale ta dziewczynka, Julia tak często piszczała. Jak wychodziła z mieszkania to lubiła jak echo się na klatce schodowej odbijało – opowiada sąsiadka.
Mężczyzna zadał córce wiele ciosów w szyję, w kark, w brzuch i ręce, potem zaczął ją dusić.
- Podczas tego zdarzenia podejrzany był w mieszkaniu z córką sam. Zaatakował ją nożem do cięcia tapet, zadając ciosy w okolicach szyi, karku, brzucha oraz na rękach. Rany na rękach mogą wskazywać, że dziewczynka mogła się bronić – opisuje Luiza Trela z Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Górniczej.
- Widziałem jak to dziecko wynosili. Długo ją reanimowali w karetce i potem odjechali na sygnale – opowiada jeden z sąsiadów.
6-letnia Julia trafiła do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
- Tylko dzięki szybkiej i skutecznej reakcji lekarzy Julka uniknęła śmierci – dodaje prokurator Trela.
Ojciec Julii również trafił do szpitala, z ranami kłutymi brzucha i szyi. Mariusz J. prawdopodobnie próbował zabić swoją córkę, a później popełnić samobójstwo.
Bezrobotny, bywał agresywny
39-letni Mariusz J. mieszkał z matką. Kobieta wróciła do mieszkania w momencie, w którym ojciec Julii zadawał ciosy nożem. Kiedy kobieta próbowała bronić dziewczynki i wołać o pomoc także została zaatakowana.
- Prokurator przedstawił dwa zarzuty usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, drugi dotyczy obrażeń ciała babci dziewczynki – mówi prokurator Trela.
Mariusz J. jest bezrobotny, utrzymuje się z jej renty.
- Dawniej zdarzało się, że pijany kopał w drzwi, był agresywny. Ale jako sąsiad, nie mieliśmy z nim żadnych zatargów. Był grzeczny, spacerował z córką za rękę. Ale jak się z nim rozmawiało, czuć, że coś jest z nim nie tak. Ja bym mu dziecka pod opiekę nie oddała – opowiada sąsiadka mężczyzny.
Z relacji wujka Julki wynika, że mężczyzna od lat nadużywał alkoholu. 6-letnią Julię wychowywała samotnie mama. Pani Agnieszka pracowała w pobliskim hotelu. Godziła się, żeby z przedszkola dziewczynkę odbierał ojciec i opiekował się nią przez kilka godzin dziennie.
- Mariusz się do utrzymania córki nie dokładał, bo do pracy miał dwie lewe ręce. Wolał pić – mówi wujek Julki.
Matka Julki, mimo to starała się o pieniądze na dziecko. Kilka dni przed tragedią pani Agnieszka zagroziła Mariuszowi J., że złoży wniosek do sądu o przyznanie alimentów. To prawdopodobnie stało się motywem tej straszliwej zbrodni.
- Mariusz J. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W krótkich wyjaśnieniach powołuje się na niepamięć – mówi Luiza Trela.
Mariusz J. w przeszłości był konsultowany psychiatrycznie. Badania wykażą, czy w momencie popełnienia zbrodni był poczytalny. Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Dziewczynka jest już w domu, opiekuje się nią mama i najbliższa rodzina. Wujek dziewczynki rozpoczął zbiórkę pieniędzy na terapie psychologiczną dziewczynki.
- Stan zdrowia Julki na dziś jest stabilny, nie zagraża jej życiu. Z tego, co wiem, stan psychiczny jest dużo gorszy. Dziecko nie podjęło rozmowy z psychologiem. Trauma będzie się goiła dużo dłużej niż rany – kończy prokurator Trela.