Oddajcie nam Andrzejka

Sądy rodzinne przekonują, że przy wszystkich sprawach zawsze kierują się dobrem dziecka. Kiedy jednak trzyletniego chłopczyka zabiera się z kochającej rodziny i umieszcza w ośrodku opiekuńczym, trudno uwierzyć, że dobro dziecka ktokolwiek miał na uwadze.

Państwo Lucyna i Jan Zborzniowie spod Krakowa od piętnastu lat prowadzą rodzinę zastępczą. Sąd przez lata miał do nich wielkie zaufanie, przydzielał im najtrudniejsze przypadki - dzieci z rodzin patologicznych, skrzywdzone przez los. Małżeństwo nigdy nie zawiodło, zawsze dawało dzieciom miłość i ciepło. Dlatego, gdy dwa i pół roku temu trafił do nich 4-miesięczny Andrzejek, wydawało się, że dziecko wreszcie znalazło prawdziwy dom. Jego nowi rodzice tak pokochali chłopca, że po dwóch latach wystąpili o stałą opiekę nad Andrzejkiem. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Sąd na podstawie opinii sądowej opiekunki prawnej uznał, że Zborzniowie są złą rodziną. Sędzia zarzucił rodzicom, że opiekę nad Andrzejkiem w rzeczywistości przejęły ich dzieci, bo gdy kontrolerka odwiedziła rodzinę, z chłopcem akurat bawiła się starsza siostra. To, co jest normalne niemal w każdej rodzinie, dla sądu okazało się patologią. Na podstawie opinii sporządzonej przez sądowego opiekuna prawnego, Zborzniom zarzucono również, że za dużo czasu poświęcają gospodarstwu rolnemu i zaniedbują w ten sposób dziecko. To o tyle absurdalne, że małżeństwo ma zaledwie parę arów ziemi i raptem kilka grządek. Zdaniem sądu są także zbyt starzy, by zostać rodzicami Andrzejka. W końcu postanowiono odebrać im chłopca, a co najgorsze trafił do ośrodka opiekuńczego. Państwo Zborzniowie nie mogą się z tym pogodzić. Chcieliby, chociaż przygotować Andrzejka do tego, że będzie miał nową rodzinę, której sąd rzekomo dla niego szuka. Czytaj również:Koszmar w domu dzieckaWolą dom dzieckaNiebezpieczne dzieci z domów dziecka?Przemoc w Domu Dziecka

podziel się:

Pozostałe wiadomości