"Donzella" aresztowana. Strata wojenna czy pomyłka?

TVN UWAGA! 5328709
TVN UWAGA! 350620
Policja ogłosiła niedawno, że udaremniła sprzedaż kolejnego "zrabowanego przez hitlerowców" obrazu. Policyjny komunikat oburzył właścicieli domu aukcyjnego, którzy twierdzą, że dzieło "Donzella" nie znajduje się na liście strat wojennych.

Wczesną wiosną tego roku, policja ogłosiła, że udaremniła sprzedaż obrazu rzekomo skradzionego w czasie wojny. Ten obraz to wyjątkowe, oryginalne dzieło polskiego malarza Edwarda Okunia, zatytułowany "Donzella".

- Pierwszą myślą było to, że to totalne nieporozumienie, ponieważ przygotowując obraz do aukcji, zgromadziliśmy o nim dużo materiałów – mówi Konrad Szukalski z Agra-Art Dom Aukcyjny.

- To, co czujemy jako pracownicy domu aukcyjnego, to zupełnie nic, w stosunku do tego, co czuje właściciel takiego obrazu. Szczególnie tego, bo nabył go wcześniej na publicznej aukcji w Warszawie. Dla niego to był szok – podkreśla Szukalski.

"Donzella" trafiła do kolekcji obecnego właściciela w 2006 roku. Do tego czasu przez 75 lat była niedostępna dla miłośników malarstwa Edwarda Okunia. Ostatni raz publiczność mogła obejrzeć ten wspaniały portret w 1931 roku na wystawie w Zachęcie.

Nowy właściciel "Donzelli" od 2006 roku udostępniał obraz muzeom i galeriom. Pozwalał też na wywożenie obrazu za granicę, na współorganizowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wystawy. Nigdy wcześniej, przez 16 lat, nie kwestionowano jego prawa własności.

Portret żony malarza

- Obraz został namalowany w 1910 roku. W 1911 został pokazany przez Okunia na wystawie w Zachęcie. Po niej został zakupiony przez jednego z najbardziej znanych polskich kolekcjonerów – Andrzeja Rotwanda i wiemy, że w jego kolekcji znajdował się jeszcze w 1931 roku, kiedy został wystawiony na wystawie w Zachęcie – opowiada historyczka sztuki Monika Bryl.

"Donzella" to portret żony Edwarda Okunia.

- Okuń miał wielki sentyment do tego obrazu. Z oświadczeń pochodzących z kręgów rodziny autora wynika jasno, że 1939 roku był z powrotem w rodzinie autora – zwraca uwagę prawnik Marek Malecha.

- Właściciel, który wstawił obraz w 2006 roku na aukcję, napisał oświadczenie i mamy pewność, kim byli dla niego Okuniowie. Wszystko sprawdziliśmy, sprawdziliśmy, że jest osobą, za którą się podaje. Nazwisko tego właściciela jest mocno związane z rodziną Okuniów - mówi Monika Bryl.

„Nie jesteśmy pewni”

Na czas śledztwa i wyjaśnienia kto jest prawowitym właścicielem "Donzelli", obraz trafił do magazynów Muzeum Narodowego w Warszawie.

Czy "Donzella" dołączy do prezentowanych w muzeum obrazów odzyskanych, tzw. strat wojennych? Poza prokuraturą i policją, nikt w to nie wierzy. Nawet ministerstwo kultury odcina się od sprawy i nie pochwala poczynań organów ścigania.

- Nie jesteśmy pewni, czy ten obraz jest stratą wojenną. W takich sytuacjach ministerstwo podejmuje działania restytucyjne, czyli informuje organy ścigania, dopiero kiedy jesteśmy pewni, że jego tożsamość i proweniencja związana jest z polskimi stratami wojennymi – mówi Tomasz Śliwiński z ministerialnego departamentu restytucji dóbr kultury. I dodaje: - Uważamy, że działania, które zostały podjęte, są za wczesne.

- Nie mamy dokumentu, który by potwierdzał, że obiekt dalej był w posiadaniu Andrzeja Rotwanda. Z kolei, pewne przekazy historyczne mówią, że bardzo prawdopodobne jest, że obiekt zmienił swojego właściciela. Tym samym prawdopodobne jest, że Andrzej Rotwand nie utracił tego obiektu w trakcie drugiej wojny światowej, a inny obraz Okunia – mówi Tomasz Śliwiński.

"Florentynka"?

"Donzella" nigdy nie figurowała i nadal nie jest na ministerialnej liście obiektów utraconych w czasie wojny. Najprawdopodobniej śledczy uznali, że "Donzella" to inaczej "Florentynka". Jednak według znawców, to dwa różne obrazy Edwarda Okunia.

- W spisach znanego, przedwojennego kolekcjonera Andrzeja Rotwanda funkcjonuje kilka dzieł Edwarda Okunia m.in. obraz zatytułowany "Florentynka", a obraz zajęty przez policję zawsze funkcjonował jako "Donzella". W spisach strat wojennych, które przygotował pan Rotwand już po wojnie, wskazał, że miał obraz pt. "Florentynka", a nie wskazał na obraz "Donzella" – przekonuje Marek Malecha.

- Nam, jako ministerstwu, nie udało się znaleźć dokumentacji, która by potwierdzała, że "Florentynka" jest tożsama z "Donzellą". Musimy pamiętać, że Edward Okuń spędził potem 20 lat we Włoszech. Pejzaże i portrety, które tam malował, powstawały w znacznych ilościach i jest to możliwe, że mówimy o dwóch całkiem odmiennych dziełach sztuki – przyznaje Tomasz Śliwiński.

Edward Okuń, to mało znany szerokiej publiczności malarz młodopolski. Pożądany i ceniony głównie przez znawców i fachowców, przede wszystkim za portrety i pejzaże. Wartość rynkowa "aresztowanej" przez policję "Donzelli" wynosi około miliona złotych.

- W naszej niedawnej historii mieliśmy przypadki, że policja przychodziła i zabierała nam obraz w celu sprawdzenia, czy to jest strata wojenna i obtrąbiano sukces, nim sprawdzono, czy jest to strata wojenna, ale potem nam ten obraz oddawano. W tym wypadku jest to pomyłka, albo niekompetencja ludzi, którzy wysyłają takie ekipy do sprawdzenia, czy coś jest stratą wojenną – uważa Konrad Szukalski.

podziel się:

Pozostałe wiadomości