„Myślałam, że to zabawa”
Do ataku nożownika doszło w piątek w centrum handlowym w Stalowej Woli. 27-letni Konrad K. biegł z nożami przez główną aleję centrum handlowego.
- Noże były duże, uniesione do góry i on po prostu biegł. Wydawało mi się, że to jest jakaś dziecinna zagrywka, że zbliża się Halloween – opowiada ekspedientka, która była świadkiem tragedii.
Kobieta mówi, że nie słyszała żadnych krzyków klientów, ani ostrzeżeń ze strony ochrony.
- Jak minął nasz sklep, kucnął, bo mu nóż wypadł. Wstał i ranił jedną osobę. Dopiero wtedy usłyszałam, jak pani sprzątająca zaczęła krzyczeć: uciekajcie, bo jakiś wariat biega z nożami i rani ludzi – opowiada.
TVN UWAGA! 1672900
Wszystkie ofiary mężczyzny to przypadkowi klienci i pracownicy galerii.
- Zamknęliśmy drzwi. Klientom poleciliśmy przejść na drugą stronę sklepu. Gdy wyjrzeliśmy przez witrynę, widzieliśmy leżących ludzi– mówi ekspedientka.
Kobieta, chociaż nie była pewna, gdzie jest nożownik, otworzyła sklep, by pomóc jednej z ofiar.
- Koleżanka ściągnęła koszulkę i zaczęła tamować krwawienie. Ranny zaczął tracić przytomność, płytko oddychać, pocić się. Jego skóra zmieniła kolor. Gdy tracił przytomność, starałam się wołać, by coś do mnie mówił, by otworzył oczy - mówi.
Wojskowe bagnety
Zanim 27-latek został zatrzymany, zabił 51-letnią kobietę a dziewięć osób ciężko ranił. Poszkodowani mają bardzo poważne obrażenia klatki piersiowej i okolic brzucha.
- Trudno powiedzieć, jakie będą losy tych osób. Pięć jest w stanie ciężkim. Jedna z osób jest w stanie krytycznym – mówi Janusz Woźniak z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu i dodaje, że mamy tu do czynienia z wieloosobowym usiłowaniem zabójstwa.
Konrad K. specjalnie kupił dwa wojskowe bagnety, których ostrza rozrywały narządy wewnętrzne ofiar.
- To nie były takie rany, że zatniesz się nożem i ci trochę krwi poleci – przyznaje ekspedientka, z którą rozmawiamy: - Wszędzie było pełno krwi. To był straszny widok. Jak się zamyka oczy, to się cały czas to widzi.
„Koleś rżnie ludzi, komunikatu nie ma!”
Świadkowie podkreślają, że przez cały czas trwania ataku, nie nadano w galerii komunikatów informujących klientów i obsługę o niebezpieczeństwie.
TVN UWAGA! 1672886
- Ja nie mogę zrozumieć sytuacji, gdzie w soboty i niedziele są komunikaty po trzy, cztery razy dziennie, że samochód zaparkował źle. A jak koleś rżnie sobie ludzi po galerii, to nie ma żadnego komunikatu! - denerwuje się nasza rozmówczyni.
Mówi, że nikt nie przekazał też obsłudze instrukcji, jak powinni się zachować.
- Nikt nam nie powiedział: zamknijcie szybko drzwi. Jakby ktoś tak powiedział, to od razu byśmy zamknęli drzwi. Kamery są wszędzie. Po co one są? My się mamy czuć bezpiecznie z osobami, które są na emeryturze i pilnują galerii? To chyba jest dla dzieciaków, żeby nie kradły cukierków – denerwuje się świadek zdarzenia.
Ogolił głowę i był agresywny
Nożownik - Konrad K., mieszka w Stalowej Woli, gdzie pracował w jednej z fabryk produkującej części samochodowe. Jest żonaty i ma dwuletnią córkę. Sąsiedzi postrzegali go jako spokojnego, ale tuż przed atakiem zmienił swój wizerunek.
TVN UWAGA! 1672888
- Zmienił wygląd zewnętrzny. Zrobił się „dresiarzem”. Zgolił włosy, przestał nosić okulary – opowiada kobieta, a inny sąsiad dodaje: - Był rodzinny. Jeszcze trzy, cztery miesiące temu mieszkał z żoną i małym dzieckiem. Odkąd żona się wyprowadziła, zmienił się. Stał się agresywny i nieobecny. Siedział przed klatką, palił papierosy, pił napoje energetyczne. Wyjeżdżał gdzieś rowerem, wracał i znowu pił napoje energetyczne. Był zamknięty w sobie.
„Musiał odreagować”
27-latek został przesłuchany. Mężczyzna przyznał się do winy. Dlaczego zaatakował przypadkowe osoby w galerii handlowej?
- Złożył krótkie i chaotyczne wyjaśnienia. Przyznał, że od trzech lat leczył się psychiatrycznie i ma problemy. Mówił, że czuje się zastraszany, ale nie chciał sprecyzować przez kogo. Twierdzi, że to się skumulowało i musiał odreagować. Powiedział, że nabył noże, bo nie wiedział, czy będzie zaatakowany, czy będzie musiał się bronić, czy kogoś zaatakować – wyjaśnia Leszek Augustyn, obrońca z urzędu.