Tłumy kibiców oczekiwały na powracających do kraju medalistów letnich Igrzysk Olimpijskich w Atenach. O takim powitaniu mogli pomarzyć tylko zwycięzcy ateńskiej paraolimpiady. Wśród nich był 18-letni Krzysztof Paterka, zdobywca brązowego medalu w pływaniu. - Zacząłem pływać, gdy miałem cztery lata. Lekarz powiedział, że to najlepszą rehabilitacja na moją wadę – wspomina chłopiec, który urodził się bez prawego ramienia. Pierwszy raz Krzysztof wystartował w zawodach, gdy miał sześć lat. Wtedy też zdobył swój pierwszy medal. - Teraz jeżdżę na mistrzostwa Polski praktycznie bez przygotowania i zdobywam medale, złote medale – mówi pływak. ---obrazek _i/para2.jpg|prawo|Sportowcy paraolimpijscy--- Satysfakcja z odnoszonych sukcesów, zwłaszcza na tych najważniejszych, paraolimpijskich zawodach, to wciąż najwyższa nagroda dla niepełnosprawnych sportowców. Na zdrowych medalistów olimpijskich czekają samochody i nagrody pieniężne od 100 tys. do 60 tys. zł. Trud paraolimpijczyków wyceniany jest prawie 10 razy gorzej. Zdrowi sportowcy w nagrodę za pierwsze miejsce otrzymywali 100 tys. zł i samochód, za drugie 80 tys. zł, za trzecie 60 tys. zł. Niepełnosprawni sportowcy odpowiednio 15 tys., 11 tys. i 7 tys. zł. Krzysztof za swój brązowy medal w sztafecie dostał 2,5 tys. zł. - Przykre jest też to, że nie dostajemy renty olimpijskiej. Zdrowi zawodnicy otrzymują ją po zdobyciu jakiegokolwiek medalu olimpijskiego – mówi pływak Piotr Pijanowski, dwukrotny medalista paraolimpijski. O tym, w jaki sposób traktowani są w Polsce niepełnosprawni sportowcy najlepiej wie prezes STARTU, najstarszego w Polsce Sportowego Stowarzyszenia Inwalidów. ---obrazek _i/para3.jpg|prawo|Krzysztof pływa od czwartego roku życia--- - Zawodnicy nie otrzymują stypendiów przez cały okres szkoleniowy. Środki, które dostajemy, nie wystarczają na opłacenie basenu, rzeczy podstawowej. A oczekuje się od nas przygotowania zawodników najwyższego wyczynu – powiedział Romuald Schmidt, prezes Stowarzyszenia Inwalidów START w Poznaniu. Nierówne traktowanie, to nie jedyny problem niepełnosprawnego zawodnika. Krzysiek nie ma też protezy, która nadawałaby się do aktywnego życia sportowca. - Jego proteza po tygodniu czy dwóch rozpada się. A są to protezy przyznawane przez NFZ na trzy lata – mówi Rafał Paterka, ojciec Krzyśka. ---obrazek _i/para4.jpg|prawo|Paraolimpijski medal Krzysztofa--- Krzyśka nie stać na zakup nowej, zachodniej protezy, która kosztuje 50 tys. zł. Chłopak długo nie mógł liczyć na pomoc władz rodzinnego Swarzędza. Miasto, chociaż powinno być dumne z osiągnięć paraolimpijczyka, długo nie zauważało jego sukcesów. Po interwencji mediów władze Swarzędza uznały w końcu swój błąd i postanowiły docenić paraolimpijczyka. Pani burmistrz zadeklarowała, że Miasto pomoże i dołoży brakującą kwotę potrzebną do zakupu nowej protezy.