Gabrysia, odkąd pamięta, nie słyszała od ojca dobrego słowa. - Jestem nieślubnym dzieckiem – mówi. – Od zawsze słyszałam, że jestem ta gorsza. Wszystko co złe było przeze mnie. Teraz moje dzieci muszą doświadczać tego samego, bo dziadek ich nie akceptuje.(zobacz zdjęcia) Niestety, mieszkają razem. W domu wielokrotnie interweniowała policja. W szkole, nauczyciele również zauważyli, że dzieci ciągle są przestraszone, stronią od innych, boją się wracać do domu. Gabrysia dwa razy składała doniesienia o znęcaniu się nad nią i jej dziećmi. Trzecie doniesienie złożyła szkoła. Wszystkie sprawy umarzano ze względu na… brak znamion czynu zabronionego. - Dzieci pani Gabrieli opowiadały nam, że dziadek krzyczy na mamę, że w domu dochodzi do ostrych kłótni i bójek – mówi Elżbieta Doniec, rzecznik Prokuratury Rejonowej Kraków – Nowa Huta. – Ale druga strona twierdzi to samo, dodaje. Macocha Gabrysi słusznie zauważyła, że najlepszą obroną jest atak, dlatego również złożyła w prokuraturze doniesienie. Twierdziła, że Gabriela rażąco zaniedbuje swoje dzieci. Prokuratura wszczęła sprawę o odebranie matce praw do opieki nad dziećmi. Sąd oddalił wniosek prokuratury, ale biorąc pod uwagę niepełnosprawność matki i ostry konflikt w rodzinie - przyznał jej kuratora. Ojciec i macocha nie poddali się: złożyli nowe doniesienie – tym razem o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad nimi. - Prokurator staje wyraźnie po stronie rodziców Gabrysi – mówi Anna Dyszy – Kasprzycka, wychowawczyni córki Gabrieli. – Poucza ją, jak wychowywać dzieci. Małgosia boi się, że zabiorą ją od mamy. Prokuratura postawiła Garbieli zarzuty. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, że niepełnosprawna kobieta nie może pobić silniejszego od siebie ojca i jego żony! Prokuratorzy przejrzeli na oczy dopiero, gdy Gabriela pojawiła się u nich osobiście. Matka żyje nadzieją, że jej ostatnie odwołanie wreszcie zostanie rozpatrzone pozytywnie.