Akwarium z czterema żywymi rekinami pojawiło się w zeszłym tygodniu w Wieluniu w województwie łódzkim. Od razu wzbudziło wiele protestów.
Klasyczna menażeria objazdowa
- To jest klasyczna menażeria objazdowa, czyli obwoźne pokazy zwierząt dokonywane za odpłatnością. Jeśli mówimy o traktowaniu zwierząt, to jest to okrutne - mówi Katarzyna Śliwa-Łobacz, Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane. - Poza tym jest to taka tania rozrywka. Jeżdżą po powiatowych miastach, stają na rynkach, pewnie dla niektórych ludzi są jakąś atrakcją. Tego w ogóle nie powinno być, już abstrahując od tego, że jest to absolutnie łamanie prawa - dodaje.
Obwoźna wystawa z rybami co kilka dni odwiedza kolejne polskie miasteczka. Na stronach internetowych tych miejscowości można znaleźć zaproszenie do odwiedzenia akwarium, z załączonym barwnym opisem założyciela tego przedsięwzięcia.
7x2 m powierzchni
Tymczasem cztery rekiny żyją w akwarium o wymiarach siedem na dwa metry, umieszczonym na przyczepie samochodu ciężarowego. Mają tam tylko kilka metrów przestrzeni, choć w naturze potrafią nawet przepłynąć kilkadziesiąt kilometrów w ciągu doby.
Kilka lat temu, po protestach w innych europejskich krajach, rekinarium trafiło już raz do Polski. Jednak w 2014 roku, po zdecydowanej interwencji działaczy organizacji Mundo Cane oraz Powiatowego Lekarza Weterynarii z Ostrowi Mazowieckiej wyjechało z naszego kraju.
- Przepisy ustawy o ochronie zwierząt jednoznacznie stanowią, że jest zakaz organizowania menażerii objazdowej - potwierdza Piotr Orzeł, Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Ostrowi Mazowieckiej.
"Działalność jest całkowicie legalna"
Polskim organizatorem rekinarium jest Jacek Adamczewski. Wbrew pozorom nie jest znanym biologiem, byłym cyrkowcem, czy akrobatą.
- Pojawiły się zarzuty, że łamiemy ustawę o menażeriach objazdowych. To są tylko opinie. Sprawa została zgłoszona do sądu. Sąd nas uniewinnił i odrzucił te zarzuty. Wg tego wyroku sądu nasza działalność jest całkowicie legalna - mówi Jacek Adamczewski, organizator rekinarium w Polsce.
Nie ta osoba
Zaskoczeni taką informacją nasi dziennikarze pojechali to sprawdzić bezpośrednio w sądzie. Okazało się, że o prowadzenie menażerii objazdowej obwiniono nie Jacka Adamczewskiego, ale jego syna, którego tam nie było.
- Nie wiem czemu ci panowie powołują się na nasz wyrok sądu. Moim zdaniem takie tłumaczenie jest nieporozumieniem. Sąd nie uniewinnił dlatego, że się nie dopatrzył działania nielegalnej menażerii, tylko sąd uniewinnił dlatego, że osoba, której to zarzucono była nieobecna na miejscu zdarzenia – wyjaśnia Danuta Kwiatkowska z Sądu Rejonowego w Ostrowi Mazowieckiej.
Żonglowanie papierami
Mimo sprzeczności z polskim prawem, rekinarium jeździ po kraju. Pomagają mu w tym dokumenty zdobyte od Powiatowego Lekarza Weterynarii z Krakowa. Jak to się stało, że urzędnik nie dopatrzył się w tym przedsięwzięciu zakazanej objazdowej menażerii?
- Wyrok sądu jest uniewinniający dla organizatora tego typu działalności. My nie weryfikujemy wyroków sądów. My je przyjmujemy jako dowód do wniosku. Gdyby nie ten wyrok, u nas też nie byłoby zgody na tego typu działalność – tłumaczy Kazimierz Żak, Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Krakowie.
Dzięki sprytnemu żonglowaniu dokumentami udało się organizatorom zdobyć potrzebne zezwolenia.
Po realizacji materiału zadzwonił do nas jednak Jacek Adamczewski, który stwierdził, że wycofał się ze współpracy z rekinarium. A to, po tym jak straciło potrzebne dokumenty do funkcjonowania w Polsce, opuściło nasz kraj.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.