Dwaj bracia, starszy Tomek i młodszy Sebastian, szli jak co dzień do szkoły. Kiedy wchodzili do budynku, ktoś na nich napadł. - Zaatakowali nas od tyłu – mówi Tomek, uczeń podstawówki w Gdańsku. – Odwróciłem się, dostałem w nos, Sebastian uciekł, ale go dogonili. Napastnikami okazali się ośmioletni bracia bliźniacy, koledzy ze szkoły. Pobili Tomka i Sebastiana, skopali, młodszy z chłopców został uderzony metalowym prętem w głowę. Kiedy trafił do szpitala, okazało się, że ma obrzęk mózgu i pękniętą czaszkę. Od uderzenia zadanego przez dziecko mógł zginąć. - Gdyby napastnicy byli dorośli, za pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia mogliby zostać skazani nawet na osiem lat więzienia – mówi nadkomisarz Danuta Wołk – Karczewska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej w Gdańsku. Na razie decyzją sądu dla nieletnich bliźniacy przebywają w placówce wychowawczej. Ich matka nie może wyjść ze zdziwienia, jak mogło do tego dojść. - Z dzieci zrobili mi przestępców, że szkołę im będę musiała zmienić – mówi. – Do tej pory dzieci się normalnie zachowywały. Czasami łobuzowali, jak to chłopaki. O łobuzowaniu bliźniaków wiedzieli też ich nauczyciele ze szkoły. Z powodu złego zachowania chłopcy nie dostali promocji do drugiej klasy. Dyrektorka szkoły poradziła ich rodzicom, by skierowali dzieci na zajęcia z profilaktyki agresji w rodzinie. Matka bliźniaków zaprzecza, jakoby ktokolwiek jej coś podobnego proponował. Rodzice i pokrzywdzeni chłopcy najbardziej boją się, że bliźniacy nie zostaną na długo w zakładzie i wkrótce wrócą na tę samą ulicę. Nie wierzą, żeby się zmienili. - Przerażające jest to, że zachowania agresywne zaczynają być traktowane już przez małe dzieci jako norma w relacjach między nimi – mówi Grzegorz Barczewski, dyrektor ośrodka szkolno-wychowawczego w Gdańsku. – Ci chłopcy uznali to, co zrobili za coś normalnego. Trwoga ogarnia na myśl o świecie, w którym przyjdze nam żyć.