Nie poddaje się w walce o godność męża

TVN UWAGA! 4191812
TVN UWAGA! 209939
Pani Katarzyna ciągle nie może się otrząsnąć po tym, w jakim stanie zobaczyła swojego męża w jednym z wrocławskich szpitali: całkowicie sparaliżowany, półnagi mężczyzna leżał w zanieczyszczonym łóżku. Od kilku lat szuka winnych stanu, do jakiego doprowadzony został mężczyzna, ale mimo dowodów, które zebrała, do dziś nikt nie poniósł żadnych konsekwencji za uwłaczające potraktowanie jej męża.

Państwo Marciniakowie są małżeństwem od 20 lat. Pięć lat temu w ich życiu wydarzyła się tragedia: między mężem pani Katarzyny a sąsiadem z osiedla doszło do sprzeczki, która zakończyła się bójką.

Stan ciężki, stabilny

- Sąsiad go tak uderzył, że mąż stracił równowagę. Uderzył głową o beton, stracił przytomność, przyjechało pogotowie - wspominała Katarzyna Marciniak. Jej mąż był w szpitalu przez miesiąc, potem wrócił do domu, ale gdy jego stan znów się pogorszył, wrócił na oddział, a później do ośrodka rehabilitacyjnego. - Jest rośliną - mówi pani Katarzyna.

Panu Witoldowi usunięto krwiak oraz fragment czaszki. Wrócił ze szpitala z niemal całkowitym zanikiem mięśni, ale dzięki rehabilitacji udało się nieco poprawić jego stan fizyczny. Jak jest teraz?

- Stan jest ciężki, stabilny, ale jest coraz gorzej - mówi pani Katarzyna z łzami w oczach. Jak mówi, głowa jej męża jest coraz bardziej spuchnięta. - Zero kontaktu, już nie spełnia poleceń, nie ściśnie za rękę - dodaje. Pod opiekę lekarza jednak nie zgadza się go oddać. Powód? To, co wydarzyło się w szpitalu wcześniej. - Widziałam, jak tam pacjentów traktują - mówi pani Katarzyna.

Straszne wspomnienia ze szpitala

Dwa lata temu pani Katarzyna opowiedziała nam o tym, co spotkało jej męża podczas pobytu na oddziale wewnętrznym dawnego szpitala kolejowego we Wrocławiu, do którego pan Witold trafił kiedy jego stan nagle się pogorszył.

- Jak weszłam, to się załamałam. Mój mąż leżał z genitaliami na wierzchu, w wymiotach, było pełno krwi zaschniętej - opowiadała wtedy pani Katarzyna. Dyrekcja szpitala sugerowała, że kobieta sama odkryła mężczyznę tylko po to, żeby zrobić mu kompromitujące placówkę zdjęcie. Utrzymywano też, że przez cały czas pobytu w szpitalu pan Witold nie wymiotował.

"Prokurator była w szoku"

Mimo dowodów, jakie kobieta przedstawiła dyrekcji szpitala wobec żadnej z osób zajmujących się panem Witoldem nie wyciągnięto konsekwencji. W tej sytuacji pani Katarzyna powiadomiła prokuraturę, zarzucając personelowi szpitala zaniedbania.

- Pokazałam pani prokurator zdjęcia, była w szoku - mówi pani Katarzyna. Wszczęte zostało śledztwo, ale niedługo potem zostało umorzone. - Zebrane w toku postępowania dowody nie dostarczyły żadnych podstaw do twierdzenia, że do takiego zdarzenia doszło - tłumaczy w rozmowie z reporterem UWAGI! Małgorzata Klaus, rzecznik prokuratury okręgowej we Wrocławiu. Powołuje się na zeznania personelu medycznego i dokumentację, która dotyczyła pobytu w szpitalu i leczenia pana Witolda.

Nie poddaje się

Pani Katarzyna jednak nie poddała się w walce o godność męża. Dzięki pomocy znajomych dotarła do pielęgniarki pracującej do niedawna w szpitalu, w którym przebywał pan Witold.

- Przegrała, bo było powiedziane, że sama specjalnie męża odkryła, po to żeby móc zrobić te zdjęcia - mówi Magdalena Karpińska. - Rano na odprawie pani oddziałowa zwróciła się do pielęgniarek i powiedziała, że była wzywana do prokuratury, że składała zeznania, i równocześnie ustalała z nimi, co należy w prokuraturze mówić. Powiedziała: "ja każdą z was poproszę do pokoju i omówimy" - wspomina pani Magdalena.

"Nie znaleźliśmy winnego"

Pani Katarzyna zamierza złożyć wniosek o wznowienie umorzonego postępowania i przesłuchanie byłej pielęgniarki. Sprawę zaniedbań męża próbowała wyjaśniać także w sądzie pielęgniarskim. Przez kilka miesięcy rzecznik odpowiedzialności zawodowej pielęgniarek ustalał, czy i kto ponosi winę za to, jak potraktowano pana Witolda.

- Nasze postępowanie zakończyło się umorzeniem tego postępowania - mówi Mariola Kasprzak zastępca rzecznika odpowiedzialności zawodowej DOIPIP. - Nie znaleźliśmy winnego, ponieważ nie było winnego. Wszystkie pielęgniarki, które miały jakikolwiek związek z mężem pani Leokadii [Katarzyny - red.], zostały przesłuchane i na podstawie tych dowodów nie dopatrzono się przewinienia dyscyplinarnego ze strony personelu pielęgniarskiego - dodaje Anita Jaroszewska-Góra prawnik DOIPIP.

podziel się:

Pozostałe wiadomości