Najtrudniejsze pierwsze dni

- Miałam szansę przeżyć, ale nikt nie ukrywał, że może być różnie – mówi młoda lekarka, która urodziła się jako wcześniak. Dziś sama opiekuje się wcześniakami. Dalszy ciąg opowieści o szpitalu w krakowskim Prokocimiu.

W sobotę pokazaliśmy reportaż o Oddziale Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie – Prokocimiu, do którego trafiają dzieci, które urodziły się długo przed planowanym terminem porodu. Takie, jak miesięczny Łukasz. W Prokocimiu znalazł się, bo podobnie jak większość wcześniaków miał problemy z oddychaniem. - Wcześniej nic nie wskazywało na to, że może to być poród przedwczesny – mówi Dorota Łątka, mama Łukasza. – Kiedy się zaczął, bardzo się bałam – był 28 tydzień, wiedziałam, że ma małe szanse. Łukasz, choć musi przebywać w inkubatorze, unika poważniejszych chorób i komplikacji. Rodzice, którzy z trójką małych dzieci mieszkają pod Gorlicami, codziennie dowiadują się o jego zdrowie, a kiedy tylko mogą, przyjeżdżają do Krakowa. - Gdy brałam Łukasza, to mi się ręce trzęsły – strach, bo taki mały – mówi mama. – Czuję taką radość, że mogę go przytulić i mieć blisko siebie. Pacjentką oddziału w Prokocimiu była też Ania. Urodziła się jako skrajny wcześniak, w 22 miesiącu ciąży. Ważyła zaledwie pół kilograma i miała jedynie 30 cm długości. Trzy pierwsze miesiące życia spędziła na intensywnej terapii, walcząc o życie. - Miała nierozwinięte płuca, oskrzela, zatkane błoną oczy – mówi Dorota Starzec, mama Ani. – Kiedy wzięłam ją na ręce, poczułam, że jest moja. Wtedy wiedziałam, że nie mogę jej stracić. Ania ma teraz siedem lat i nadal problemy z kontrolą ruchu, z równowagą. Poprawia je codziennie pod kontrolą matki, która wychowuje jeszcze trójkę dzieci. Co jakiś czas Ania z matką jadą do szpitala w Prokocimiu na ćwiczenia psychoruchowe i odwiedza przyszpitalny basen. - Gdy Ania rosła, zaczęła mówić, stawała się poważniejsza – to były dla mnie najwspanialsze chwile – mówi mama Ani. – Chodzi do zerówki, i jestem dumna, że była zdolna zajść tak daleko. Jedną z lekarek, która opiekuje się teraz dziećmi w Prokocimiu, jest 27-letnia Magdalena Woźniak. Odbywa tu staż. Z małymi pacjentami łączy ją nie tylko praca. Także wspólnota losu. - Urodziłam się w 28 tygodniu ciąży – szanse na przeżycie były, ale nikt nie ukrywał, że dwojako się to może skończyć – mówi Magdalena Woźniak. – Teraz jestem dorosła, zrealizowałam wszystkie swoje plany, marzenia. Te pierwsze, bardzo traumatyczne tygodnie życia nie muszą wpływać na późniejszy rozwój. Przeczytaj także:Vita infantis bonum superiusUratowana LauraWięcej miejsca dla dzieci Oddział otwarty! ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości