Pod koniec kwietnia po ośmioletnią Sylwię przyjechał do szkoły kurator sądowa. Dziecko zostało natychmiast umieszczone w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym. Matkę powiadomiono dopiero po fakcie. Decyzja sądu jest o tyle zaskakująca, że matka nie zaniedbywała dziecka. Jak się okazało powodem były problemy jakie dziewczynka miała z nauką. Jej matka nie mogła dojść do porozumienia ze szkołą, jak pomóc Sylwii. Konflikt zaostrzał się. Szkoła wystosowała pismo do sądu o sprawdzenie sposobu sprawowania władzy rodzicielskiej. Pretekstem do tego była opowieść dziewczynki, że jest bita przez mamę i brata. Dziś dziewczynka mówi, że mama jej nie biła, biły ją natomiast dzieci w ośrodku, do którego trafiła. Pewne zdziwienie może budzić zachowanie dyrekcji szkoły, która zamiast od razu zwracać się do sądu, mogła poprosić najpierw o pomoc Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Jednak dyrektor szkoły nie skorzystał z tej możliwości. Równie szybka była reakcja sądu. Decyzję o natychmiastowym zabraniu dziecka z domu oparto na pobieżnym wywiadzie kuratorskim. Kuratorka przeprowadziła rozmowy w szkole i rozmawiała z Sylwią. Nie zwróciła się jednak ani do matki ani do Ośrodka Pomocy Społecznej. Nie stwierdziła także śladów bicia na ciele dziecka. Czy sąd miał, więc wystarczające podstawy do podjęcia tak dramatycznej dla matki i dziecka decyzji? Sylwia została zabrana matce bardzo szybko. Jednak równie szybko do domu nie wróci, bo tok sądowych rozpraw będzie teraz bardzo długi.