- Praca polega na oszukiwaniu ludzi. Na wyłudzaniu tak, by jak najwięcej zarobić – mówili byli pracownicy zewnętrznych firm, które sprzedają usługi Telekomunikacji Polskiej. Handlowcy zakładali klientom TP pocztę głosową bez ich wiedzy. Dopisywali do umów usługi, których nie zamawiali. Takich firm jest w Polsce kilkanaście. W jednej z nich zatrudniła się dziennikarka UWAGI!. Do pracy przyjmował ją szef handlowców. Już następnego dnia uczestniczyła w szkoleniu organizowanym przez firmę. Trwało zaledwie pół godziny. - Musimy klienta przekonać. To są nasze pieniądze. Chodzi o to, żeby zarobić – mówił trener. ---obrazek _i/tp/1.jpg|prawo|Handlowcy byli nieuczciwi--- Dalsza część szkolenia odbywała się w terenie. Doświadczony handlowiec pokazywał reporterce, jak oszukiwać klientów. - Wiele razy mi się zdarzyło, że nie chcieli mnie wpuścić, a na pocztę głosową i tak ich naciągnęłam. Oni mówią, że nie chcą, a ja ją im wbijam do telefonu – instruowała pracownica. Akwizytorzy nie udzielają także pełnych informacji o abonamentach. Nie mówią klientom, że przy sekundowym naliczaniu oprócz opłaty za czas połączenia, za każdą rozpoczętą rozmowę płaci się dodatkowo 20 groszy. Inną metodą oszustwa jest dopisywanie do umów usług, których klient nie zamówił. Dokument jest tak skonstruowany, że po jego podpisaniu handlowiec bez problemu może dopisać kolejne usługi. Powoduje to podwyższenie rachunku telefonicznego. Reporterka UWAGI! pracę akwizytorów zarejestrowała ukrytą kamerą. Nagrany film dziennikarze pokazali Telekomunikacji Polskiej. ---obrazek _i/tp/2.jpg|prawo|Rzecznik TP--- - Oburzające. To jest przykład zachowania antykonsumenckiego niezgodnego ze standardami obowiązującymi w TP, niezgodnego z etyką i kodeksem, który nas obowiązuje – powiedziała Barbara Górska, rzecznik Telekomunikacji Polskiej. Rzecznik zapewniła, że wobec osób, które posługiwały się takimi praktykami, zostaną wyciągnięte konsekwencje. - Są to konsekwencje z wnioskiem do prokuratury włącznie – wyjaśniła rzeczniczka i dodała – Jeżeli akwizytorzy posłużyli się nieuczciwymi metodami, to umowy są nieważne. Unieważnienie umów nie jest jednak tak oczywiste. Przekonała się o tym Wanda Pradzioch. Sfałszowano jej podpis pod umową. Mimo to TP nie uznała reklamacji. W podobnej sytuacji znalazł się Andrzej Jeziorski. - Urodziłem się w 1948 r., a PESEL opiewał na 1954 r. Jestem mężczyzną, a z PESELU wynika, że kobietą. Oszukał mnie pracownik pracujący na rzecz TP. Za sfałszowanie podpisu zarobił 7 zł 50 gr – opowiada Andrzej Jeziorski. ---obrazek _i/tp/5.jpg|prawo|Podczas szkolenia mówiono jak oszukiwać--- Takim postępowaniem zaskoczona jest rzecznik TP. - Jeśli doszło do fałszerstwa, to umowę trzeba anulować. Osobiście gwarantuję, że jeśli doszło do złamania przepisów, przekroczenia prawa, klienci mogą liczyć na satysfakcję – dodaje Górska.