„Mówili o tym jak o utracie czegoś bezwartościowego”

TVN UWAGA! 135407
Policjant operacyjny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi, który zatrzymywał Martynę P. i Arkadiusza A., rodziców zakatowanej trzymiesięcznej Nadii, w rozmowie z reporterką UWAGI! nie krył zdziwienia reakcją rodziców dziewczynki na jej śmierć: "Siedzieli obok leżącego dziecka, zachowywali się bardzo spokojnie. Żadnych emocji nie okazywali. W momencie wyprowadzania też obyło się bez żadnych emocji. Było to dziwne, bo każdemu z nas w takiej sytuacji wydaje się, że jakieś emocje powinny wystąpić. Ciężko do czegokolwiek porównać ich zachowanie. Pierwszy raz widziałem taką sytuację". Najbardziej szokujące dla policjanta było to, jak opowiadali o śmierci Nadii: "Mówili o tym jak o utracie czegoś bezwartościowego, co dla nich nie ma żadnego znaczenia".

W kamienicy, w której mieszkali rodzice Nadii sąsiedzi obwiniają się o to, że nie zauważyli dramatu dziecka. Wielokrotnie oferowali pomoc 19-letniej Martynie P. w opiece nad córką, ale kobieta odmawiała. „Wydaje mi się, że tutaj wszyscy są winni. Ja też czuję się winna, trzeba było bardziej reagować”- mówi sąsiadka Martyny P. i Arkadiusza A. Nikt nie zauważył ran dziecka, nie słyszał krzyków i awantur. Nadia często płakała, ale matka za każdym razem tłumaczyła sąsiadom, że to z powodu kolki. „Na pozór wszystko było w porządku”- mówią sąsiadki – „Na okrągło było pranie zrobione, czyściutko, mieszkanie zadbane, trzy cztery razy dziennie na spacer z tym dzieckiem chodziła. Przewijałam raz to dziecko jak było małe. Nie widziałam nic niepokojącego. Raz widziałam tylko siniaka na buźce. To się zapytałam co się stało. Ona - nie wie” mówi sąsiadka mieszkająca za ścianą. Arkadiusz A. i Martyna P. przebywają w areszcie. Mają postawiony zarzut zabójstwa. Do winy przyznaje się tylko ojciec dziewczynki. Składa obszerne zeznania.

podziel się:

Pozostałe wiadomości