Smród i miliony much. Urzędnicy przerzucają się odpowiedzialnością, kto powinien usunąć nielegalne odpady

Smród i miliony much
Smród i miliony much
Miliony much i okropny smród. Urzędnicy wciąż przerzucają się odpowiedzialnością za to, kto powinien usunąć nielegalne odpady pod Opolem. Czy uda się pomóc mieszkańcom?

W Krapkowicach, kilkadziesiąt metrów od budynków mieszkalnych, od wielu miesięcy leżą góry śmieci. Składowisko śmierci przyciąga tysiące much, które utrudniają życie mieszkańcom. Właściciel przedsiębiorstwa został zatrzymany i raczej nie usunie nielegalnego wysypiska.

Policjanci zabezpieczyli porsche i luksusowe zegarki

- Zatrzymanych zostało dwóch mężczyzn. Usłyszeli zarzuty związane z fałszowaniem dokumentacji. Wykazywali legalną działalność, ale śmieci były zupełnie nie takie, jak miały być – mówi podkom. Dariusz Świątczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. I dodaje: - Są też zarzuty związane ze składowaniem śmieci, które mogą zagrażać środowisku i lokalnym mieszkańcom. Grozi im do 10 lat więzienia.

- Z naszych ustaleń wynika, że w wyniku swojej przestępczej działalności mężczyźni mogli zarobić nie mniej niż 800 tys. zł. Na poczet przyszłych kar zabezpieczyliśmy mienie i pieniądze o wartości 200 tys. zł, to między innymi porsche używane przez jednego z mężczyzn i luksusowe zegarki – mówi podkom. Dariusz Świątczak.

Przedmioty są zabezpieczone na poczet przyszłych kar, ale nie na usunięcie nielegalnych odpadów. Z nimi w tej chwili mieszkańcy zostali zupełnie sami.

- We wszystkich oknach są siatki przeciw owadom. Już na ramach mam ich mnóstwo, a jak na dworze jest chłodniej, to całe siatki są oblepione muchami – opowiada nam jedna z mieszkanek.

- Jak przychodzi cieplejszy dzień, to nie da się otworzyć garażu czy samochodu, wszędzie wlatują. W domu ani ja, ani sąsiedzi nie jesteśmy w stanie ugotować obiadu przy otwartych oknach – mówi Katarzyna Jabłońska.

Kto zlikwiduje nielegalne wysypisko?

Jeśli właściciel firmy nie usunie wysypiska, powinien to zrobić urząd, jednak urzędnicy nie wiedzą, kto konkretnie.

Pozwolenie na działalność firmy wydał w 2017 roku starosta krapkowicki. Jednak 2 lata temu przedsiębiorstwo wystąpiło o zgodę na zwiększenie ilości magazynowanych odpadów. A jeśli odpadów jest więcej, sprawą zajmuje się już nie starosta, a marszałek województwa.

Marszałek, choć minęły 2 lata, jeszcze nie zaczął procedować tej sprawy, więc uważa, że kompetencje są po stronie starostwa. A starostwo uważa dokładnie odwrotnie. Powstał biurokratyczny pat.

- Na dzisiaj urząd marszałkowski sprawdza, czy my rzeczywiście jesteśmy kompetentni do tego, żeby wydać taką decyzję – mówi Manfred Grabelus z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego.

- Dlaczego decyzja zajmuje dwa lata? – dopytywała reporterka.

- Nie może pani mnie atakować, że urzędy nic nie robią, z tego względu, że urząd musi ustalić, czy jest kompetentny do tego, żeby wydać pieniądze. Oprócz tego musi pani mieć świadomość, że w urzędach obowiązują procedury, które wymagają przetargów, jeżeli nawet urząd będzie kompetentny. Przepisy są takie, a nie inne – stwierdza Manfred Grabelus.

- Gdyby od razu ktoś się tym zainteresował, bo już 18 marca zaczęliśmy interweniować, to może po trzech, czterech dniach część tych transportów można by zatrzymać – uważa Halina Jaworska, która mieszka w pobliżu składowiska.

Czy starosta mógłby usiąść do stołu z przedstawicielami urzędu marszałkowskiego i porozumieć się, co do tego, kto ma te śmieci usunąć?

- Ciężko mi na to odpowiedzieć – stwierdza Patrycja Petela ze Starostwa Powiatowego w Krapkowicach dodając, że starosta jest nieobecny.

- Jeżeli dostajemy jakiekolwiek pisma w tej sprawie, to są one przekazywane do marszałka województwa opolskiego – dodaje Patrycja Petela.

- Teraz jest zwalanie winy jeden na drugiego, kto ma to uprzątnąć – ocenia pani Halina.

- Jest procedura. Jeżeli starosta wyda pieniądze na usunięcie, a się okaże, że miał je wydać marszałek, to będzie problem dla starosty i odwrotnie – tłumaczy Manfred Grabelus.

Mieszkańcy czują bezsilność.

- Lepy na muchy mam wszędzie – mówi Halina Jaworska. I dodaje: - Jak zaczęła się inwazja, to pogłupieliśmy, chciało mi się płakać. Byłam chora, a całe mieszkanie było pełne much.

- Zaczęły się też szczury. Będziemy mieli zaraz plagę wszystkiego – dodają inni mieszkańcy.

Problem z muchami mają też okoliczne firmy

W pobliżu znajdują się nie tylko domy mieszkalne, ale także firmy, których działalność została znacznie utrudniona.

- Staramy się wszystkie sprawy załatwiać tak, że to my jeździmy do klienta – mówi Marian Front. I wyjaśnia: - Kiedyś przyjechał do nas klient. Zaklął i trzasnął drzwiami, mówiąc, że więcej tu nie przyjedzie. Na pewno nie jest to budujące, jeśli chodzi o naszą firmę. Ponadto, jak produkujemy nasze wyroby, to muchy się w nich chowają. Później mamy telefony, co się dzieje, że przywieźliśmy muchy.

Urzędnicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska są co prawda pewni, że odpady są niezgodne z pozwoleniem, ale muszą mieć to potwierdzone przez badania laboratoryjne. Wyniki tych badań otwierają pewne nowe możliwości. 

- Do momentu jak marszałek nie uzna się za właściwego do procedowania, decyzja dalej pozostaje po stronie starosty, chyba, że wyniki naszych badań potwierdzą, że zbierane odpady to nie są odpady ujęte w pozwoleniu, wtedy my jako organ ochrony środowiska wstrzymujemy działalność w tym zakresie i decyzję o usunięciu odpadów wydaje burmistrz – mówi Wojciech Jarczak z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu.

- Rozmawialiśmy już o pozwie zbiorowym. Nie może być tak, że ktoś kto mnie reprezentuje, działa przeciwko mnie – mówi Marian Front.

Czy jest szansa, że marszałek siądzie do stołu ze starostą, by rozwiązać problem mieszkańców?

- Myślę, że w przyszłym tygodniu będzie to możliwe. Będę namawiał marszałka, żeby doszło do takiego spotkania – deklaruje Manfred Grabelus.

Odcinek 7470 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości