Kobieta z Włocławka ma wyłudzać ogromne kwoty pieniędzy – tak twierdzi wielu poszkodowanych, wśród których jest matka aktorki Anny Przybylskiej, pani Krystyna. Przybylska przekazała tej kobiecie ponad 800 tys. złotych.
- Była taka ciepła, wymowna. (...) Powiedziała mi, że ma spadek z zagranicy i musi pilnie opłacić jakieś podatki – opowiadała Krystyna Przybylska w poprzednim reportażu Uwagi!
Zobacz cały reportaż Uwagi! >>>
Niewiele mniejsze pieniądze niż pani Krystyna miał stracić też były reprezentant Polski w piłce ręcznej, Tomasz Lebiedziński.
- Udzieliłem jej szeregu pożyczek. Na kwotę ponad 800 tys. złotych – mówi Lebiedziński.
„To jest około 4 milionów złotych”
Ile w sumie mogły stracić różne osoby, od których ta sama kobieta miała wyłudzić pieniądze? Próbujemy to ustalić wspólnie z dziennikarką Portalu Włocławek.
- To jest w sumie kwota około 4 milionów złotych – wylicza nasza reporterka, Agnieszka Madejska.
- To jest tak duża kwota, że szczerze mówiąc, nie wiem, co ta pani robi na wolności – dodaje Bogna Obałkowska, dziennikarka Portalu Włocławek.
Mieszkania w okazyjnych cenach?
Jak to się stało, że tyle osób zaufało jednej kobiecie? Wielu z nich uwierzyło, że staną się właścicielami mieszkań po bardzo atrakcyjnych cenach. Jedną z takich osób jest pan Piotr, który przekazał tej kobiecie ponad 100 tys. złotych.
- Dwa dni po śmierci mojej żony dostałem propozycję zakupu mieszkania z cenie policytacyjnej, komorniczej. Przedstawiła mi trzy oferty, wszystkie w granicach 50 tysięcy. Powiedziała mi, że współpracuje z komornikiem. Bardzo wiarygodnie to wyglądało – opowiada Piotr Stawicki. I dodaje: - Spytała, czy nie chciałbym drugiego mieszkania, a w między czasie zaproponowała jeszcze trzecie. To ostatnie już w tak niskiej cenie... za 30 tysięcy.
Mężczyzna miał przekazać w sumie 137 tys. złotych.
- Dostałem urzędowo opieczętowaną kopertę, w której znajdowały się klucze. Okazało się, że to był pęk starych kluczy, który nie pasował do żadnego zamka – mówi pan Piotr.
- Powiedziałem jej, że zostałem przez nią oszukany, a ona na to, że to są pomówienia – dodaje.
Kobieta zgodziła się na rozmowę
Po wielu telefonach i kolejnych obietnicach udzieleniu wywiadu, kobieta w końcu spotkała się z naszą reporterką. Zgodziła się odpowiedzieć na nasze pytania, ale nie na publikację wizerunku.
- Pani Przybylska zaproponowała mi interes i nie mogę w tej chwili o tym mówić. To nie jest prawda, że prosiłam ją o pożyczkę na podatki od spadku. Ja zwróciłam pani Przybylskiej pieniądze, ale nie wzięłam pokwitowania. Pani Przybylska podopisywała sobie swoim charakterem pisma jakieś kwoty – twierdzi kobieta.
Nie była jednak w stanie powiedzieć, ile pieniędzy dostała od pani Przybylskiej, ani ile z nich zwróciła.
Zapytaliśmy również o mieszkania, które kobieta miała oferować różnym osobom.
- Tak. Tutaj główną kwestią jest komornik, który posłużył się moją osobą. Pieniądze od tych wszystkich ludzi przekazywałam do tego pana – deklaruje kobieta.
Komornik
Słowa te chcieliśmy skonfrontować z komornikiem. Na pewno nie wykonuje on żadnych czynności egzekucyjnych, ponieważ decyzją Ministra Sprawiedliwości jest zawieszony od ośmiu lat.
Próbowaliśmy się z nim skontaktować - bezskutecznie.
Podczas kręcenia pierwszej części tego reportażu, jeszcze w grudniu, spotkaliśmy go jednak na jednej z ulic Włocławka. Już wtedy pytaliśmy go o kwestię mieszkań z licytacji komorniczych.
- Szok. Ja nie będę nic mówił, dopóki nie złożę zeznań na rozprawie. Wtedy wszystko powiem. Dla mnie to jest kuriozum. Ja zostałem wkręcony – powiedział nam mężczyzna.
Po zakończeniu realizacji reportażu mężczyzna skontaktował się z nami ponownie. Stanowczo zaprzeczył temu, żeby miał brać pieniądze od poszkodowanych i zapowiedział, że po złożeniu zeznań w sądzie w charakterze świadka, przedstawi nam swoją wersję wydarzeń.
Setki tysięcy na kontach bankowych?
Kobieta, która miała oszukać szereg osób, tłumaczy naszej reporterce, że próbowała spłacić osoby, od których pożyczała pieniądze.
- Pan Lebiedziński wiedział o tym, że mam długi, więc wyłożył swoje środki, żebym mogła to zrobić – mówi.
Zupełnie inną wersję wydarzeń przedstawił nam pan Lebiedziński. Twierdzi, że kobieta obiecywała mu nieruchomości po atrakcyjnych cenach, pochodzące ze spadku po jej ojcu.
- Powiedziała, że ma tak ogromny spadek i ma tak dużo tych nieruchomości, że będę mógł je nabyć po cenie wybudowania – opowiada pan Tomasz.
- To są brednie, że pan Lebiedziński pożyczył mi te 800 czy 900 tysięcy. Ja jemu podpisywałam dokumenty in blanco. On podopisywał sobie kwoty i daty. Kwota, którą byłam temu panu winna, to było ponad 100 tysięcy złotych i to, co byłam mu winna, oddałam – twierdzi kobieta.
Nie potrafiła jednak powiedzieć, dlaczego w sądzie cywilnym zapadło prawomocne orzeczenie o tym, że kobieta ma oddać pieniądze panu Lebiedzińskiemu.
Pracownica banku
Pan Tomasz utrzymuje, że stracił ponad 800 tys. złotych. Do tego, kobieta miała go zapewniać, że jest osobą wiarygodną finansowo.
- Przyniosła zaświadczenie z banku, że posiada na jednym koncie środki finansowe w wysokości 774 tys. euro, a na koncie złotówkowym ponad 1,7 miliona. Oczywiście, nie ma tych pieniędzy. Co więcej, ta pani była ze mną w banku i pracownica banku potwierdziła, że te środki tam są. Wydaje mi się, że jest to koleżanka tej pani – spekuluje pan Tomasz.
Czy to możliwe, że pracownica banku uwiarygadniała finansowo kobietę, która miała wyłudzać pieniądze?
Sprawa jest zgłoszona w prokuraturze, a reporterka Uwagi! razem z panem Tomaszem udała się do oddziału banku. Tam, dyrektorka oddziału obiecała wyjaśnić sprawę. Podobne zapewniania otrzymała nasza redakcja z działu prasowego banku.
Chcieliśmy również porozmawiać o tym z samą pracownicą banku.
- Jak państwo wparowali do banku, to dopiero się o tym dowiedziałem. Moja żona, bez mojej wiedzy, też pożyczała tej kobiecie pieniądze – mówi mężczyzna, którego spotkaliśmy miejscu zamieszkania pracownicy banku. I dodaje: – My teraz spłacamy za nią kilka kredytów. Sprawa jest w prokuraturze. My jesteśmy po jednej stronie barykady.
- To nie jest prawda. Ja nigdy nie byłam z nikim w banku, żeby ktoś mi potwierdził taką informację. Tym bardziej, że moje konto jest zablokowane od wielu, wielu lat – mówi kobieta, która miała oszukać szereg osób. I dodaje: - Nigdy nie miałam dokumentów, że na moim koncie jest 700 tys. euro.
„Wracała z siatkami pieniędzy”
Liczba osób, które twierdzą, że są poszkodowane, wciąż rośnie. Wśród nich jest prosząca o anonimowość pielęgniarka z porodówki we Włocławku. Miała poznać kobietę, gdy ta rodziła tam swojego młodszego syna.
- Ta pielęgniarka została naciągnięta na 25 tys. złotych. Nasza negatywna bohaterka przedstawiała się jako komornik, pielęgniarka cały czas myślała, że rozmawia z komornikiem. Bywały takie sytuacje, że ta kobieta zostawiała swojego syna pod opieką pielęgniarki, a potem wracała z siatkami pieniędzy z rzekomego zajęcia komorniczego – opowiada Bogna Obałkowska, dziennikarka Portalu Włocławek.
Dwa akty oskarżenia
Czy prokuratura w końcu doprowadzi do tego, aby nikt więcej nie stracił już pieniędzy z powodu tej samej kobiety? Kolejny raz zapytaliśmy we włocławskiej prokuraturze o postępy w prowadzonych śledztwach.
- Prokuratura Rejonowa we Włocławku skierowała przeciwko tej kobiecie dwa akty oskarżenia. Jeden dotyczył naruszenia przepisów prawa budowlanego, drugi zaś postępowania o przestępstwo oszustwa. W prokuraturze rejonowej toczą się jeszcze dwa kolejne postępowania, one też dotyczą oszustw. Jedno dotyczy dziewięciu przestępstw, którymi pokrzywdzono 10 osób – mówi prok. Arkadiusz Arkuszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
Gdzie są pieniądze?
Gdzie są pieniądze, które kobieta miała wziąć od różnych osób?
- Proszę dotrzeć do źródeł, co z pieniędzmi zrobił pan komornik. Nie mogę powiedzieć, czy chodzi o wszystkie pieniądze, ponieważ w tej sprawie toczą się postępowania – mówi kobieta. I dodaje: - Ja nie ukryłam tych pieniędzy. Mając takie pieniądze, nie miałabym zlicytowanego domu, tylko willę z basenem.
- To nie ja zniszczyłam tym ludziom życie, tylko oni mi. Ja jestem wrakiem człowieka – kończy kobieta.
Odcinek 7353 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także na player.pl
Autor: as
Reporter: Agnieszka Madejska