14-latek został zwerbowany w Poznaniu.
- Zaczepili mnie na ulicy, zapytali się, czy chcę jechać do pracy do Niemiec. Zaproponowali jedzenie, nakarmili i zapytali się, czy chciałbym pracować w Niemczech. Mówili, że przy panelach – opowiada Tomasz.
Agencja w Essen
Chłopiec zamiast do układania paneli trafił do agencji towarzyskiej dla homoseksualistów w Essen w Niemczech. Gdy dowiedział się, że ma być męską prostytutką próbował uciec, ale został złapany i pobity.
Tomasz przyznaje, że nie był w stanie powiedzieć o swojej sytuacji klientom.
- Nie znałem języka. Nie umiałem się z nimi dogadać. Nawet nie wiedziałem, nie rozumiałem, co oni do mnie mówią – dodaje.
Koszmar Tomasza miał ściśle określoną cenę – 80 euro za godzinę. To standardowa kwota jaką, pobierał kierujący agencją Hans M. od swoich klientów.
- Pierwszy klient miał sześćdziesiąt lat. Był stary, obleśny. Płakałem. Wtedy ten klient rozmawiał z Maksem [pseudonim Hansa M.] po tym wszystkim i przyszedł do pokoju Maks i z Mariuszem i mnie pobili. Powiedzieli, że mam się tak nie zachowywać. Że mam nie płakać klientom – opowiada.
Z relacji Tomasza wynika, że był bity, jak się z czymś nie zgadzał.
Nawet ośmiu klientów dziennie
W mieszkaniu, które służyło za agencje zwykle przebywało maksymalnie czterech chłopców z Polski. Pilnował ich Hans M. razem ze swoimi pomocnikami.
- Jeśli o godz. 10 rano był pierwszy klient to pół godziny wcześniej musiałem wziąć viagrę. Po trzech klientach musiałem znowu wziąć tabletkę – opowiada Tomasz i dodaje, że były dni, kiedy miał ośmiu klientów.
W ciągu 5 miesięcy, jakie Tomasz spędził w Essen tylko jedna osoba zwróciła uwagę na podejrzanie młody wiek 14-latka.
- Wtedy policja przyjechała do mieszkania. Maks zobaczył przez judasza, że to policja i Mariusz od razu wziął mnie do szafy, przystawił nóż do gardła, zamknął ręką usta i powiedział, że mam siedzieć cicho… Policja weszła do mieszkania, popatrzyła w pokoju i wyszła – opowiada.
Dlaczego chłopak nie krzyczał?
- Bałem się, miałem przystawiony nóż do gardła, i zamknięte usta ręką – zaznacza.
Reklamy w internecie
Hans M. traktował chłopców jak towar – ich zdjęcia zamieszczał w internecie, jako reklamę. Chłopcy tacy jak Tomasz – nieletni albo przetrzymywani w agencji siłą – nie mogli opuszczać mieszkania. Choć trudno to sobie wyobrazić, by uciec Tomasz musiał zacząć udawać, że prostytuowanie się zaczęło mu sprawiać przyjemność.
- I zacząłem sam jeździć do klientów. Do drugiego klienta pojechałem i uciekłem stamtąd. Już wracając, klient mnie odwoził, byliśmy na stacji benzynowej, poszedł zapłacić za paliwo, a ja wtedy uciekłem stamtąd. Zatrzymali mnie na granicy i powiedziałem wszystko, co i jak. I wtedy zaczęło się śledztwo – relacjonuje Tomasz.
Nie ponieśli żadnej kary
Śledztwo prowadzone przez polską prokuraturę od 12 lat było już dwukrotnie zawieszane. Do dzisiaj najważniejsze osoby z grupy - Niemiec Hans M. oraz odpowiadający za werbowanie chłopców Polak Tadeusz Ł. nie ponieśli żadnej kary. Obaj żyją we własnych mieszkaniach – odpowiednio w Essen i we Wrocławiu.
- Jak wróciłem z Niemiec, byłem innym człowiekiem. Czułem nienawiść do ludzi, robiłem też różne rzeczy. Bójki miałem, nie bójki... Zacząłem kraść. Moja mama to nie wie. Do tej pory. Przez dwanaście lat. Wie tylko o tym moja była dziewczyna – przyznaje Tomasz.
Reportaż SUPERWIZJERZE w TVN24 w sobotę o godz. 20 i w TVN o godz. 23.30.