32-letnia Bernadetta mieszka we wsi pod Krapkowicami. Wychowuje trójkę dzieci. Jej mąż pracował w Niemczech, do domu przyjeżdżał sporadycznie. Kiedy przyjeżdżał, pił i bił żonę. - On taki żywy jest, lubi używać życia, a ona za spokojna – mówi sąsiadka. Sąsiedzi niczemu się nie dziwili aż do dnia, kiedy na podwórko rodziny Bernadetty przyjechała policja. Kobieta została aresztowana i oskarżona o zabójstwo swojego nowo narodzonego dziecka. Przyznała się do winy. Podczas śledztwa zeznała: „Chciałam urodzić. Miałam oczy zamknięte, nie wiedziałam, co urodziłam. Klękłam przed wanną i płakałam. Prosiłam to dziecko, aby mi wybaczyło. Zaświtała mi taka myśl, żeby to dziecko spalić w piecu centralnego ogrzewania”. Powiedziała też prokuratorowi, że już w 1996 r. poroniła po awanturze z mężem. Później ponownie była w ciąży, którą usunęła. Wszystko dlatego, że bała się męża, który wielokrotnie mówił jej, że nie chce mieć dzieci. Winą za zabicie noworodka obarczyła tylko siebie. - Kobieta, która zabija swoje dziecko musi być bardzo samotna, nie widzi przed sobą żadnych perspektyw – mówi Maria Kujawa, psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Dlatego jej partner ponosi część odpowiedzialności za to, co się stało. Bernadetcie postawiono zarzut dzieciobójstwa. Potem zmieniono go na nieudzielenie pomocy noworodkowi, bo nie udało się zebrać dowodów na to, że kobieta zabiła dziecko. Prokuratura zaproponowała kobiecie dobrowolne poddanie się karze więzienia, wtedy mogłaby dostać wyrok w zawieszeniu. Od ponad dwóch miesięcy toczy się postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej Bernadety i jej męża. Ich dzieci muszą same sobie radzić z rodzinnym dramatem. Do tej pory nie przebadał ich nawet psycholog. Termin badań wyznaczono dopiero na styczeń. Kobieta jest teraz poddawana terapii, ale wciąż mieszka z trójką nastoletnich dzieci. Sąd rodzinny, który rozpatruje sprawę ograniczenia władzy rodzicielskiej Bernadetcie i jej mężowi, znając trudną sytuację rodziny mógłby zlecić pomoc terapeutyczną dla dzieci. - Może taka pomoc byłaby potrzebna, ale ja nawet nie potrafię powiedzieć, czy te dzieci mają świadomość tego, co się stało – mówi Waldemar Krawczyk z Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich. Innego wyjścia niż pobyt w domu z matką nie widzi też Antoni Wojciechowski z Prokuratury Rejonowej w Strzelcach Opolskich: - Ojciec pracuje w Niemczech, a te dzieci muszą przecież z kimś być. Nie zgadza się z tym psycholog Maria Kujawa: - Dzieci powinny dostać wszechstronną, profesjonalną pomoc, indywidualną i grupową, która pomoże im żyć w społeczeństwie.