Wniosek o pozwolenie, którego nie było
Bohaterowie naszego reportażu to mieszkańcy województwa lubuskiego, których połączyło marzenie o własnym domu. Wszyscy w zeszłym roku zdecydowali się na współpracę z firmą budowlaną Mateusza D. z Gorzowa Wielkopolskiego. Budynki, w tak zwanym stanie deweloperskim, miały powstać w około sześć miesięcy.
Pani Dorota i pan Jan znaleźli firmę w internecie. Umowa obejmowała wykonanie, ale też załatwienie wszelkich formalności urzędowych. W tym uzyskanie pozwolenia na budowę i adaptację projektu.
- Pan Mateusz zwodził mnie pozwoleniem na budowę. Mówił, że czas otrzymania go wydłuża się, a materiały są coraz trudniej dostępne i coraz droższe. W związku z tym wystawiał faktury zaliczkowe na materiał i robociznę. Mówił, że zamawia materiały szybciej, a będą za trzy miesiące, więc akurat będzie już pozwolenie na budowę i ruszymy z pracami – opowiada Dorota Sawicka.
Dalej było gorzej.
- Opłaciliśmy trzy faktury, które miały wystarczyć na cały pierwszy etap budowy, aż do dachu – materiały i robocizna – opowiada Sawicka.
- Na budowę nie dotarło nic, ani jedna cegła – podkreśla pan Jan.
Kiedy czas oczekiwania na pozwolenie wydłużał się, pani Dorota postanowiła dowiedzieć się czegoś w urzędzie.
- Zadzwoniłam do starostwa dopytać, na jakim etapie jest mój wniosek o pozwolenie na budowę. Usłyszałam, że dla mojej działki taki wniosek nigdy nie został złożony – opowiada Sawicka.
Rozczarowani współpracą klienci wypowiedzieli umowę i zażądali zwrotu wpłaconych zaliczek. Nie otrzymali jednak pieniędzy, a właściciel firmy zerwał z nimi kontakt.
Niepotrzebne koszty
Zwrotu środków domagają się także państwo Odziomkowie. U nich firma Mateusza D. miała w pierwszej kolejności wymienić grunt pod budowę domu. Ekspertyzy dwóch niezależnych geologów wykazały, że po wykonanych pracach grunt jest w gorszym stanie niż przed wymianą.
- Straciliśmy czas i ponieśliśmy niepotrzebnie koszty. W momencie gdy zrezygnowaliśmy ze współpracy z panem Mateuszem i wynajęliśmy nową firmę, budowa ruszyła i nie było żadnych kłopotów z dostępnością materiałów – opowiada Ines Odziomek.
- Przyjeżdżają tu do nas na budowę ludzie, którzy domagają się ode mnie, głównego inwestora, zwrotu za materiały – ubolewa Maciej Odziomek.
Ile pieniędzy rodzina przekazała firmie Mateusza D. ?
- Ponad 140 tysięcy. A nie zostało zrobione nic. Wykopał dziurę, zasypał ją i zniknął. Jesteśmy przez to o rok do tyłu z budową, zmarnował bardzo dużą ilość pieniędzy – mówią rozżaleni państwo Odzimek.
Nie przyjechał. Wysłał SMS
Firma Mateusza D. istnieje na rynku od czterech lat. Jak czytamy na stronie internetowej, budowa z gorzowską firmą ma ograniczyć stres inwestorom, zapewnić pomoc i doradztwo na każdym etapie budowy. Podczas rozmowy telefonicznej właściciel zapewniał nas, że nigdy nie zwodził klientów, nikogo nie oszukał i nie okradł. W jego ocenie nie ponosi on odpowiedzialności za zwłokę w wykonywaniu prac. Przystał na propozycję konfrontacji z klientami. Zaakceptował termin i godzinę. Nie przyjechał. Wysłał SMS.
Napisał, że rezygnuje ze spotkania i zainicjował kilka postępowań sądowych. „Nie będę uczestniczył w bezpodstawnej nagonce na moją osobę, bez żadnych dowodów”.
Nasi rozmówcy złożyli w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełniania przestępstwa. Zarzucają Mateuszowi D. oszustwo i przywłaszczenie. Poszkodowanych jest więcej.
- Jestem przedstawicielem handlowym w branży budowlanej. Podjąłem z tym człowiekiem współpracę, sprzedając mu towar mojej firmy. Za część tych towarów nie zapłacił do dziś. Prawdopodobnie jest już wyrok nakazowy w tej sprawie – mówi Robert Cecot.
- On mi się śmieje w twarz. Zdaję sobie sprawę, że tych pieniędzy mogę nie odzyskać nigdy. Biorąc pod uwagę skalę wyłudzeń od innych osób, miałam szczęście, że to tylko tak mała kwota [4 tysiące złotych – red.] – dodaje Katarzyna Kowalewska.
Mateusz D. nie respektuje wyroków sądu. Nawet osoby, które mają prawomocny nakaz zapłaty, nie otrzymały zwrotu pieniędzy. Spawy trafiają więc do komornika, który próbuje ściągnąć należność z firmy.
Przestroga
Aby przestrzec potencjalnych klientów przed nieuczciwym przedsiębiorcą, rodziny dzieliły się swoimi doświadczeniami w internecie. Pod postami i ocenami pojawiały się nowe historie poszkodowanych. Zdumiewa jednak to, jak zuchwale właściciel firmy reagował na negatywne komentarze.
- Bardzo zależało mu na tym, żeby w internecie mieć świetną opinię. Gdy pojawiła się jakaś negatywna ocena, od razu ją usuwał, albo kontaktował się z autorami, strasząc ich sądem – mówi Maciej Odziomek.
- Najgorsza jest ta jego beztroska w działaniu. On nie patrzy na to, że ktoś ma dzieci. Działa z premedytacją. Zakładam, że w momencie podpisywania umowy ma już wszystko skalkulowane – dodaje Robert Cecot.
Detektyw wynajęty przez jedną z poszkodowanych klientek, ustalił, że w momencie kiedy miały powstawać domy naszych bohaterów, w górę pięły się mury prywatnego domu Mateusza D.
- Dom budowało od kilku do kilkunastu osób jednocześnie. Budowany był z wysokiej klasy materiałów. Pan posiada także dwa samochody marki Audi – mówi Robert Ostropolski, prywatny detektyw.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie oszustwa, prowadzi pierwsze przesłuchania. Jeśli ewentualne zarzuty potwierdzi wyrok sądu, może skończyć się zakazem prowadzenia działalności gospodarczej.
- Nigdy nie spodziewałam się, że coś takiego mnie spotka. Nie umiem się z tym pogodzić, że ktoś prosto w oczy potrafi tak kłamać. Chcemy, żeby poniósł konsekwencje swoich działań i już nigdy nikogo nie oszukał – kończy Dorota Sawicka.