Mama Dominika: To są potwory

TVN UWAGA! 3878150
TVN UWAGA! 173497
Po reportażu w UWADZE! o samobójczej śmierci 14–letniego Dominika, którego wyszydzano w szkole, Internet zalała fala nienawiści pod adresem zmarłego chłopca. Napisano m.in: „dobrze, że zdechł”. – Po tym, co przeczytałam, nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo cierpiało moje dziecko – płacze mama Dominika, Anna Aleksandrowicz.

Już w kilka godzin po emisji reportażu o samobójczej śmierci chłopca, którego koledzy nazywali m.in. „pedziem” – do redakcji „UWAGI!” zaczęły przychodzić maile od przerażonych widzów. Alarmowali nas o fali hejtu, jaka przelewa się w Internecie. W sieci umieszczano memy, wyśmiewające chłopca, który powiesił się na sznurówkach. „Sznur na szyje i nie żyje”, „A było kupić buty na rzepy”, „Dobrze, że zdechł”: takimi hasłami podpisywano zdjęcie Dominika. Były też obsceniczne rysunki. To pierwszy w Polsce przypadek tak drastycznego, zmasowanego ataku w Internecie w stosunku do zmarłej osoby. – Ktoś bliski powiedział mi delikatnie o tym, co się tam dzieje. Ja w to nie wierzyłam. Musiałam sama się przekonać, czy rzeczywiście są takie potwory? Bo ci, którzy to robią, to nie są dzieci. To są potwory – mówi mama chłopca. – To, co zobaczyłam, ogromnie mnie bolało. Dominik to był fajny, mądry, normalny chłopiec. A oni tak, jeszcze po jego śmierci… - płacze pani Anna.

Nasz reportaż wywołał ogólnopolską dyskusję. Organizacje walczące z homofobią i dyskryminacją zorganizowały manifestację pod Ministerstwem Edukacji Narodowej. W przemowach powoływano się na - wypowiedziane w naszym reportażu - słowa pani Anny, która wyliczała, dlaczego Dominik był dręczony. Wśród powodów znalazły się dbałość o wygląd i ubiór. – Obelgą, która doprowadziła Dominika do samobójczej śmierci było m.in. słowo „pedzio” – podkreślali uczestnicy manifestacji. - Nazywali go tak – przyznaje pani Anna. I od razu dodaje: - Żałuję, że to powiedziałam. Nie mam nic do homoseksualistów. Tylko, że moje dziecko nie miało homoseksualnych skłonności. Dominik był na takie rzeczy za młody – podkreśla Anna Aleksandrowicz.

Samobójcza śmierć Dominika, trafiła tymczasem na sztandary organizacji LGBT. – Orientacja seksualna Dominika nie ma tu znaczenia. Faktem jest, że był w szkole piętnowany, dlatego, że odstawał wyglądem od reszty. Nazywano go „pedziem”. Niezależnie od jego orientacji, był postrzegany, jako osoba homoseksualna - podkreśla Vyacheslav Melnyk z Kampanii Przeciw Homofobii. Zarówno on, jak i inni protestujący pod resortem edukacji, przekonywali, że w polskich szkołach homofobia to ogromny problem, a najgorsza obelga, jaką pod swoim adresem może usłyszeć młody człowiek, to „pedał” czy „ciota”. – Oczywiście, że potępiam homofobię – mówiła szefowa MEN, Joanna Kluzik-Rostkowska.

Po samobójczej śmierć Dominika, kuratorium – na wniosek Rzecznika Praw Dziecka – przeprowadziło w bieżuńskiej szkole kontrolę. – Napisali do nas rodzice uczniów z tej placówki. Twierdzili, że nauczyciele nie zawsze dobrze wywiązują się z zadań, a ich postawa mogła doprowadzić do samobójczej śmierci chłopca – mówi Beata Sobocińska z Biura RPD. Kontrola kuratorium oświaty wykazała wiele nieprawidłowości. W anonimowych ankietach, uczniowie napisali m.in., że „nauczyciele krzyczą, są agresywni, denerwują się, stosują groźby”. Tym razem dyrektor szkoły nie chciał z nami rozmawiać. Głos w sprawie zabrał burmistrz Bieżunia, który nadzoruje szkołę. – Stała się niesamowita tragedia, ale dlaczego wszystkiemu ma być winna szkoła? Nie znamy wyników prowadzonego śledztwa – asekuruje się Andrzej Szymański. Burmistrz Bieżunia podkreśla, że sam również jest pedagogiem i „na pewno zająłby się problemem” agresji w szkole, gdyby o nim wiedział. – Ja nie miałem tego typu sygnałów! – zaklina się burmistrz. Co innego, zgromadzonym przed MEN, mówiła szefowa resortu. - Rok wcześniej, w tej szkole była, przeprowadzona ewaluacja. Rok wcześniej! Rok wcześniej wyszło, że 50 procent uczniów w tej szkole nie czuje się bezpiecznie! – mówiła Joanna Kluzik-Roztkowska . I pytała: – Dlaczego dyrekcja szkoły i nauczycieli przez rok nie poprawili sytuacji?

Sprawę śmierci chłopca wyjaśnia prokuratura. Dominik zostawił list, w którym napisał m.in., że jest zerem. Przepraszał mamę za to, że odbiera sobie życie. Pisał, że ją kocha i na pewno się jeszcze spotkają. Wypisał też nazwiska kolegów, grupując ich „koledzy, przyjaciele, wrogowie”. - Dominik miał wpojoną grzeczność. Od najmłodszych lat powtarzałam mu, że nie wolno się wdawać w bójki, tylko lepiej powiedzieć pani. Nie wiem, czy dobrze robiłam? No, ale w ten sposób go wychowywałam – mówi mama chłopca. Dominik wielokrotnie żalił się. Opowiadał, jak wyszydzają go w szkole. Mówił też wtedy: „Mamo, ja mam coś do stracenia, bo mam wzorowe zachowanie. A oni to są głąby, oni nie mają nic do stracenia”.

podziel się:

Pozostałe wiadomości