Grzyb, wszechobecna wilgoć i gryzonie. „Szczury zrobiły dziurę w suficie i spadały nam na stół”

TVN UWAGA! 345180
Wszechobecne szczury, wilgoć na ścianach, brak normalnej możliwości skorzystania z toalety, z takimi problemami od lat mierzą się lokatorzy jednej z miejskich kamienic w Łodzi.

Pani Bożena, wchodząc do własnego mieszkania, musi pukać do drzwi.

- Robię to, żeby nie rzuciły się na mnie szczury. Ostatnio weszłam nie pukając i skoczył na mnie z szafy. Boję się. Złapałam już 36 szczurów – wylicza kobieta.

- Najwięcej mieliśmy ich w pokoju. Zrobiły dziurę w suficie i spadały na stół. Potem zaczynały ganiać po podłodze – słyszymy od jednego z mężczyzn.

- Z córką i wnukiem, który chodzi do szkoły, załatwiamy się w wiaderko. Ubikacja jest ze szczurami, jak mam dzieciaka puścić, jak ono się boi nawet zejść ze schodów – mówi załamana Agata Łajszczak.

- Szczury chodzą normalnie, nie okazując żadnego lęku. Muszę piszczeć, walić, kopać, tupać, by cokolwiek zareagowały, bo tak to nic sobie nie robią. One chodzą jak psy koło nóg – wskazuje Bożena Kusiak.

Ziąb i wilgoć

Kamienica, w której mieszkają nasi bohaterowie, położona jest na łódzkich Bałutach. Do rozbiórki przeznaczono ją już 16 lat temu.

Plaga szczurów to zaledwie czubek góry lodowej, tego, z czym na co dzień muszą mierzyć się jej lokatorzy.

- W jednym z mieszkań żyje rodzina z dzieckiem. Nie mają ubikacji ani łazienki. Jest babcia, która nie ma ubikacji i biedna chodzi na halę, żeby się załatwić. Do czego to jest podobne? Mamy XXI wiek – irytuje się Magdalena Sobolewska.

- Jak wstaję rano, to w mieszkaniu jest 10-13 stopni. I to po całonocnym paleniu w piecu – zwraca uwagę Bożena Czarnocińska.

- Ta kamienica ma dziurawy dach, przez co jest tak duża wilgoć, że cegły w środku są mokre – mówi radny miejski Tomasz Anielak.

- Jeden z pokoi miałam dwukrotnie zalany, chodziłam po nim w kaloszach, bo woda była powyżej kostki – pokazuje Bożena Kusiak.

Brak gospodarza?

Mieszkańcy skarżą się też na brak administratora, któremu mogliby zgłaszać na bieżąco problemy.

- Kiedyś ktoś rozkleił informację, że mamy administratora. Ale ta pani była przez miesiąc – zaznacza Arkadiusz Czarnociński.

- Nikogo nie interesuje jak żyjemy, w jakich warunkach i tak jest od lat. W 1965 roku był ostatni remont kamienicy, czyli 56 lat temu. Płacimy teraz karę za to, co inni tu nie zrobili. I to jest dla nas bardzo bolesne – mówi Bożena Kusia.

- Problem braku administratora jest kluczowy. Gdyby ktoś zainteresował się tym budynkiem, to nie bylibyśmy w obecnej sytuacji – uważa radny Anielak.

Mieszkania komunalne

Lokale, które zajmują bohaterowie naszego reportażu, to tak zwane mieszkania komunalne. Właścicielem i zarządcą kamienicy jest miasto i to na miejskie konto trafia czynsz za wynajem mieszkań.

- Ciągle mamy robaki, co otworzymy okna, to musimy pryskać różnymi chemikaliami, bo wchodzi tu dosłownie wszystko. Jesteśmy pogryzieni, sama choruję na astmę. Nie mogę oddychać, w tym domu nawet spać się nie da. Mam już dosyć. Myślę o tym, żeby ze sobą skończyć – mówi pani Agata.

By wyjaśnić sytuację, w jakiej znaleźli się lokatorzy kamienicy, umówiliśmy się na spotkanie z dyrektorem łódzkiego Zarządu Lokali Miejskich.

- Kamienica przy Młynarskiej 20 ma administratora, który odpowiada za informowanie odpowiednich służb o jej stanie technicznym, tudzież o wszystkim, co się dzieje na terenie kamienicy – twierdzi Marcin Pawlak.

- Nie mieliśmy takiej informacji i nikogo nie widzieliśmy – podkreślali mieszkańcy podczas spotkania z dyrektorem.

- Oczywiście taka informacja powinna być wywieszona na nieruchomości. Zobowiązuję się, żeby sprawdzić, dlaczego tej informacji nie ma. Tym bardziej, że administrator powinien przynajmniej raz w miesiącu pojawić się w nieruchomości i sprawdzić jej stan techniczny, porozmawiać z najemcami. Jeżeli problem jest zgłaszany, to oczywiście go sprawdzimy – zapewnia dyrektor Pawlak.

- Przez ostatnie dwa miesiące przeprowadziliśmy tam deratyzację trzykrotnie – dodaje dyrektor.

- Te pudełeczka, które są wystawiane przeciwko szczurom stają się dla nich pokarmem. Od lat są na to uodpornione – wskazuje pani Bożena.

- To, co możemy zrobić, to częściej przeprowadzać deratyzację. Tak, żeby było to systematyczne działanie. Wtedy na pewno zmniejszy się ilość szczurów w nieruchomości. Przystąpiliśmy również do opróżnienia pustych lokali, a jest ich tam 17 – mówi dyrektor Pawlak.

Mieszkańcy twierdzą, że w rzeczywistości sami muszą dbać też o czystość. Podzielili się tak, że pan Arkadiusz sprząta na zewnątrz, a pani Bożena na klatce.

- Płacimy czynsz, administracja powinna wykonywać pewne rzeczy, których nagminnie nie wykonuje, czyli nie ma sprzątania, zamiatania – wskazywał w rozmowie z dyrektorem ZLM pan Arkadiusz.

- Mamy podpisane umowy na realizację określonych zadań z firmami zewnętrznymi. Dzięki naszemu spotkaniu jestem w stanie zweryfikować, jak jakość usług przekłada się na to, co płacimy tym firmom – mówi Pawlak.

Starania o mieszkanie

Nasi bohaterowie są jednymi z ostatnich lokatorów zamieszkujących kamienicę przy Młynarskiej. Rozżalenie urzędniczym patem potęguje fakt, że od lat regularnie płacą oni czynsz i dbają o lokale.

- Przez całe lata ciągle płaciliśmy za grupę ludzi, którzy nic nie płacili – wskazuje pani Bożena.

- Mieliśmy tu meliniarzy, narkomanów, s… nam pod drzwiami. Nie dało się żyć – mówi pani Agata.

Mieszkańcy twierdzą, że wielokrotnie prosili miejskich urzędników o zamianę mieszkań.

- Teściowa składała parę razy i twierdzą, że nic nie da rady – słyszymy od jednego z mężczyzn.

- Warunkuje to odzyskiwalność lokali przez gminę. Jeżeli odzyskiwalność jest niewielka, to możemy przedstawiać propozycję dla niewielkiej ilości osób. To jest kluczowy problem – twierdzi dyrektor Pawlak.

Zapytaliśmy dyrektora o to, jak urząd może pomóc lokatorom.

- Do osób, które nie złożyły wcześniej wniosków, wysłaliśmy prośbę o kontakt i dostarczenie dokumentów, ponieważ podstawą do zamiany, czy przydziału lokalu, jest wniosek. Rozpoczynamy procedurę szukania dla państwa lokalu zamiennego w momencie, kiedy mamy wniosek – mówi Pawlak.

Kiedy kończyliśmy realizację reportażu, okazało się, że zamiana jednak jest możliwa.

- Przez to, że zainteresowała się telewizja, dostaliśmy szansę na nowe mieszkanie, na nowe życie – cieszy się Bożena Kusiak.

Lokatorom kamienicy przedstawiono propozycje nowych mieszkań - z centralnym ogrzewaniem, gazem z sieci i łazienką.

Po zrealizowaniu reportażu okazało się, że ich stan techniczny ma nadal pozostawiać wiele do życzenia, dlatego, jak na razie, nasi bohaterowie nie przyjęli żadnego z zaoferowanych lokali.

podziel się:

Pozostałe wiadomości