Od prawie roku reporterzy Superwizjera prowadzą dziennikarskie śledztwo w sprawie mafii paliwowej. Chodzi o największą aferę gospodarczą w Polsce. W ciągu 15 lat na nielegalnym handlu paliwem skarb państwa stracił ponad 10 miliardów złotych. Jak udało się ustalić dziennikarzom, centrum paliwowej ośmiornicy była szczecińska firma BGM. Mafia handluje sprowadzanym z zagranicy olejem opałowym, sprzedawanym potem jako droższy napędowy. Produkuje również w nielegalnych rafineriach benzynę, a za sprowadzane z zagranicy osobno składniki nie płaci państwu ani podatków, ani akcyzy. W sprawie mafii paliwowej wszczęto śledztwo. Centralne Biuro Śledcze na zlecenie krakowskiej prokuratury aresztowało dwóch z trzech współwłaścicieli BGM. Trzeci zbiegł za granicę. Naszym reporterom jako pierwszym udało się do niego dotrzeć. Podczas śledztwa na jaw zaczęły wychodzić szokujące fakty. Jeden z aresztowanych, Jan B. zdecydował się na współpracę z prokuraturą i zaczął zeznawać. W całej sprawie najbardziej niewiarygodne jest to, że przez lata mafia paliwowa pomnażała swe zyski, a nikt się tym nie zainteresował. Jak to możliwe? Dziennikarze TVN dotarli do prominentnych osób w polskich służbach specjalnych, prokuraturze, urzędach skarbowych. Z ich relacji wyłania się przerażająca prawda. W paliwową ośmiornicę byli zamieszani – mniej lub bardziej bezpośrednio – wysocy rangą pracownicy płockiej Petrochemii, a później PKN Orlen, ale również funkcjonariusze UOP i ABW, wreszcie urzędnicy skarbowi. Po emisji reportażu o działalności BGM w maju br., dwaj dziennikarze Superwizjera dostali telefony z pogróżkami. Ktoś groził: - Uderzyliście w bagno, które wciąga. A przy okazji mogą też ucierpieć osoby wam bliskie. Komu tak narazili się reporterzy? Kto ochraniał przez lata największych polskich gospodarczych przestępców?