Osiedle Dudziarska otoczone jest bocznicą kolejową, spalarnią śmieci i więzieniem. Nie kursuje tu miejska komunikacja. Nie ma sklepów, szkoły. Wszystko zaledwie kilka kilometrów od centrum stolicy. - Tym się nikt nie interesuje. Ktoś postawił tu bloki za duże pieniądze i postanowił zasiedlić je menalami – mówi pani Agnieszka, która na osiedlu mieszka od sześciu lat. Wstydzi się, że mieszka przy Dudzierskiej. Nie zaprasza do mieszkania rodziny i znajomych. Wielokrotnie starała się o zmianę lokalu, ale bezskutecznie. - Po wprowadzeniu się siedziałam na łóżku i beczałam. Sąsiedzi piętro niżej tłukli się na klatce. Zastanawiałam się, co ja tutaj robię. Najbardziej mi przeszkadza fetor, uciążliwi sąsiedzi, którzy nie powinni mieszkać z ludźmi. Powinni mieszkać w lesie – tłumaczy pani Agnieszka. 12 lat temu na budowę bloków przeznaczono 4 mln zł. Z założenia miały mieć niski standard. Do lokali zasiedlonych przez eksmitowanych wkrótce dołączyli jednak ludzie, którzy czekali w kolejkach na mieszkania komunalne, a nie socjalne. - Ten, kto wymyślił to osiedle i nas tu osiedlił powinien się wstydzić. Zostawił nas tu na zasadzie getta – mówi Anna Wyczółkowska, która przy ul. Dudziarskiej mieszka od ośmiu lat. Na swoje mieszkanie komunalne czekała długo w kolejce. Jednym z pomysłodawców osiedla był Jan Rutkiewicz, ówczesny burmistrz dzielnicy Śródmieście. Dziś ma firmę planującą zagospodarowanie miast. - Jest to teren między torami kolejowymi, odizolowany. Było to całkowicie celowe. To nie miało być dla ludzi, którzy zechcą tam sobie żyć, którzy będą żądali, co na osiedlu ma być. To były domy rotacyjne, z których mieli się wynieść jak najszybciej. O możliwie jak najniższym standardzie, żeby nie chcieli tam zostać i żeby nie traktowali tego jako kolejny prezent od administracji publicznej, od społeczeństwa. Możliwe, że to osiedle jest teraz gettem. Uważam, że decyzja była słuszna. Trzeba było z tymi eksmitowanymi ludźmi coś zrobić – stwierdził Jan Rutkiewicz, burmistrz dzielnicy Śródmieście w Warszawie w latach 1990-1994. Jednym z pomysłów na opanowanie sytuacji na osiedlu było przeznaczenie części lokali na służbowe mieszkania policjantów. Zakwaterowanie policjantów przy Dudziarskiej nie spowodowało, że okolica stała się bezpieczniejsza. Rodziny policjantów marzą, żeby się stąd jaj najprędzej wyprowadzić. Zobacz także:Getto dla biednychGorsze dzieci z Dudziarskiej