Kto jest winny tej śmierci?

TVN UWAGA! 3624708
TVN UWAGA! 135222
To był jego pierwszy dzień w pracy. Kiedy po pierwszej w nocy wracał od klienta, któremu dostarczył pizzę uderzył w niego nieoznakowany radiowóz. 40-letni mieszkaniec Łodzi zginął, bo znalazł się na trasie policyjnego pościgu za uciekającym ulicami miasta kierowcą BMW. Dlaczego ten pościg skończył się wypadkiem i śmiercią niewinnego człowieka?

W nieoznakowanym radiowozie jechało dwóch policjantów, 35-letni kierowca i 29-letni pasażer. Policjanci wypadek przeżyli, ale walczą o życie. Ich stan jest bardzo ciężki. Obecnie obaj utrzymywani są w stanie śpiączki farmakologicznej. - Jeden z policjantów, kierowca, był przytomny. Natomiast pasażer był nieprzytomny, ale miał zachowane czynności życiowe. W przypadku kierowcy drugiego samochodu, ten poszkodowany był nieprzytomny, ale miał zachowane czynności życiowe – mówi kpt. Arkadiusz Makowski, rzecznik wojewódzkiego komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. Kierowca mazdy, który wypadku nie przeżył to 40 letni łodzianin. Zostawił żonę i osiemnastoletnią córkę. Mężczyzna przez prawie dwadzieścia lat był zawodowym kierowcą. - Mój szwagier, zaraz po tym jak stracił pracę jako zawodowy kierowca snuł plany żeby być bliżej rodziny. Jeździł po całym świecie, nie było go po kilka tygodni w domu. Miał już tego dość. 14-go lutego miał swój pierwszy dzień w pracy. Był na okresie próbnym jako rozwoziciel pizzy. Z tego co wiem, wracał już od klienta do pizzerii – opowiada Mariusz Gogola. - On na pewno jechał bardzo bezpiecznie. Przejechał kilkadziesiąt tysięcy kilometrów po całej Europie bez żadnego wypadku – dodaje Jacek Fladziński, przyjaciel ofiary wypadku. Sprawę wyjaśnia prokuratura. Przesłuchano już kilku świadków, którzy widzieli moment zderzenia radiowozu z Mazdą. - Zarówno zeznania zebrane od tych osób, jak i zapisy monitoringu wskazują jednoznacznie, że policjanci poruszali się używając sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej. Jako pierwszy skrzyżowanie przejechał samochód BMW. Z relacji świadków wynika, że mógł poruszać się z prędkością od 70 do 90 km/h. Te informacje będą oczywiście przedmiotem wnikliwej weryfikacji – mówi Krzysztof Kopania, Prokuratura Okręgowa w Łodzi. 35-letni mężczyzna, który prowadził radiowóz był policjantem od sześciu lat i był wielokrotnie nagradzany za swoją pracę. Młodszy służył w policji ponad trzy lata. Obaj wielokrotnie brali udział w pościgach. Dlatego tym bardziej dziwi fakt, że nie zachowali większej ostrożności. Zgodnie z obowiązującymi przepisami mimo to, że radiowóz jest pojazdem uprzywilejowanym, policjanci nie powinni narażać innych uczestników ruchu na niebezpieczeństwo. - Szkolenia dotyczące prowadzenia pościgów najczęściej dotyczą policjantów ruchu drogowego. Ten funkcjonariusz, który kierował takiego przeszkolenia nie miał. Nie wydawajmy jeszcze osądów, ta sytuacja będzie poddana jeszcze ocenie prokuratury – mówi podinsp. Joanna Kącka, Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości