O dziwnym zachowaniu proboszcza z niewielkiej miejscowości na Podkarpaciu mieszkańcy mówili już 30 lat temu. Ale zawsze mówili cicho. Opowieści dzieci o przytulaniu i dotykaniu w intymne miejsca najwygodniej było przemilczeć. Do czasu, aż jedna z ofiar księdza usłyszała od swoich dzieci to, co sama przeżywała kilkanaście lat wcześniej. Zanim proboszcz zasiadł na ławie oskarżonych, doniesienie o przestępstwie przebyło długą drogę przez kilka prokuratur. Akta sprawy musiały wylądować aż w Ministerstwie Sprawiedliwości, by wreszcie po dwóch latach do sądu wpłynął akt oskarżenia.
podziel się: