Sąd Okręgowy w Świdnicy uchylił w całości wyrok i umorzył postępowanie przeciwko panu Bartoszowi. Prowadząca sprawę sędzia Ewa Rusin wskazała liczne uchybienia w działaniach prokuratury i Sądu Rejonowego w Kłodzku. W opinii sędzi prowadzącej sprawę akt oskarżenia nigdy nie powinien powstać, a cała sprawa nie powinna trafić na wokandę.
- Pozostaje wyrazić ubolewanie, że Bartosz Horbowski został bezpodstawnie oskarżony, zmuszony do udziału w niepotrzebnym, bardzo stresującym procesie, a Skarb Państwa, czyli my, wszyscy podatnicy, zapłacimy nie tylko koszty procesu, lecz także oskarżonemu koszty obrony – powiedziała sędzia Rusin na zakończenie.
Przypomnijmy; Pan Bartosz ma 28 lat, jest aktorem i pracuje w teatrze. Nie miał wcześniej problemów z prawem. Do wydarzeń z udziałem młodego mężczyzny i księdza Andrzeja A. doszło w Sanktuarium Mari Śnieżnej w okolicach Międzygórza, po pasterce w 2016 roku.
- Do przedsionka kościoła wszedłem w czapce i tam zostałem zaatakowany przez cztery osoby – opowiada Bartosz Horbowski. I dodaje: - Podeszła do mnie gospodyni księdza, która zabrała mi telefon. Oprócz niej, zaatakowały mnie dwie osoby z otoczenia księdza, a na końcu ksiądz, zrywając mi czapkę z głowy.
Całe zajście nagrał monitoring świątyni. Widać na nim szamotaninę, i powalenie na ziemię naszego bohatera przez księdza i związane z nim osoby. Jednak to ksiądz uznał, że został zaatakowany i złożył doniesienie na policję.
Ten z pozoru błahy incydent z pasterki miał swoje wieloletnie konsekwencje. Prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie wskazując w jednym z uzasadnień, że to ksiądz był stroną agresywną i to jego zachowanie doprowadziło do szamotaniny. Mimo tego w listopadzie 2018 roku postępowanie wznowiono i skierowano akt oskarżenia przeciwko Bartoszowi Horbowskiemu. Sąd pierwszej instancji uznał Bartosza winnym pobicia księdza.
Pomimo, że wyrok został uchylony sądowa gehenna pana Bartosza jeszcze się nie kończy. W sądzie w Kłodzku trwa proces o obrazę uczuć religijnych, jaki ksiądz i jego otoczenie wytoczyli mężczyźnie po pasterce w 2016 roku.
Ksiądz Andrzej A. był znany z agresywnych zachowań – pół roku przed pasterką zaatakował paralizatorem turystę za to że wszedł z psem na teren przy kościele. Został za to prawomocne skazany.