Decyzją prokuratury Piotr M. został aresztowany po tym, jak jedna z matek zeznała, że podczas przygotowań do pierwszej komunii, ksiądz miał wykorzystać seksualnie jej 9-letnią córkę.
Wyznanie
9-latka opowiedziała matce, że ksiądz zabierał ją i drugą dziewczynkę na plebanię. Obie dziewczynki zostały przesłuchane w obecności psychologa, który uznał ich relacje za wiarygodne.
- W trakcie porannej rozmowy z córką powiedziałam jej, że będziemy chodzić na biały tydzień. Córka powiedziała, że nie chce. Zaczęłam wypytywać dlaczego. Usłyszałam wtedy, że nie lubi już księdza, boi się go, bo ją dotykał – relacjonuje jedna z matek.
- Dowiedziałam się, że córka też tam była. Zawołałam ją i spytałam, czy to prawda. Wtedy wszystko opowiedziała. Opowiedziała, gdzie ksiądz ją dotykał, że chciał ją pocałować w usta, wsadzał ręce pod bluzkę, dotykał za ramiona, uda i wkładał ręce do majtek. Spytałam jej, dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziała. Powiedziała, że się wstydziła i bała się, że będę na nią krzyczeć – dodaje matka drugiej pokrzywdzonej.
Ksiądz Piotr M. został zatrzymany w maju tego roku. Proces przed sądem w Zgorzelcu ruszył w październiku.
- Oskarżony Piotr M. stanął przed sądem pod zarzutem popełnienia dwóch występków o charakterze seksualnym wobec dzieci poniżej 15. roku życia oraz niepełnosprawnych umysłowo. To są czynności seksualne, polegające na naruszeniu sfery intymnych dziecka, to jest dotykania sfer o charakterze intymnym, całkowanie oraz dotykanie sfer nieintymnych, ale o charakterze seksualnym - wylicza prokurator Agnieszka Kwaśniak z Prokuratury Rejonowej w Zgorzelcu.
Nowy proboszcz
67-letni Piotr M. objął parafię Zmartwychwstania Pańskiego w Ruszowie trzy lata temu. Szybko zaskarbił sobie sympatię wiernych. Był aktywny w życiu wsi i szkoły.
- Był otwarty, zapraszał dzieci do kościoła i do siebie. Tradycją było przybijanie z nimi piątek. Dzieci przychodziły do niego, śpiewał z nimi, wygłupiał się. Wzbudzał zaufanie – wspomina jedna z parafianek.
Ksiądz Piotr zorganizował chór kościelny dla dziewczynek, z dziećmi wyjeżdżał na wycieczki, często bywał w szkole. Nie był katechetą, ale jako proboszcz przygotowywał dzieci do pierwszej komunii świętej.
- Wszyscy mówili, że z księdzem jest coś nie tak, że dotyka dzieci. Pełno było u niego zabawek, na plebanii stał wózek dla lalek, miał różowy szlafrok, to jest normalne? Po co księdzu to było? – pyta jedna z mieszkanek Ruszowa.
- Jak przyszedł do parafii, było wyraźnie mówione: ma nie dotykać dzieci, nie brać ich na kolana i nie głaskać. Rodzice powiedzieli mu to jasno. To potem był oburzony na mszy, że dzieci do niego lgną, a rodzice mają coś przeciwko – dodaje inna z parafianek.
Kilkadziesiąt poszkodowanych
Po aresztowaniu księdza, do prokuratury i dziennikarzy zgłosiło się kilkadziesiąt osób, które zeznały, co robił im ksiądz, podczas przygotowań do komunii. Pierwsze relacje są sprzed 35 lat, kiedy ksiądz był wikarym i katechetą we Wrocławiu.
- Ściągnął mi bezrękawnik. Zostałam w podkoszulce. Usadził mnie sobie na kolanach, rękę włożył pod bluzkę i tak wietrzył tę podkoszulkę, głaskał po plecach. Lubił, jak mu się szepcze do ucha i on też, zadając pytania, potrafił szeptać do ucha. Raz mnie, niby niechcący dotknął ustami w policzek – to tylko jedna z wielu opowieści sprzed lat.
Ksiądz Piotr M. już jako proboszcz trafił na kilka lat z Wrocławia do Jędrzychowic i Żarskiej Wsi. Został przeniesiony do parafii w Niedźwiedzicach, gdzie spędził 18 lat. W każdej parafii przygotowywał dzieci do komunii.
- Branie dzieci na kolana nie jest przestępstwem. Przestępstwem jest branie ich na kolana po to, żeby zrobić im krzywdę, myśląc o zaspokojeniu swoich potrzeb. Niestety wciąż działa wyobrażenie, że ksiądz jest istotą aseksualną. Skoro bierze dzieci na kolana, czy je przytula, to nie ma mowy o seksie, bo ksiądz ma zawsze czyste intencje – komentuje ks. Jacek Prusak, jezuita, teolog, psycholog, psychoterapeuta, prorektor Akademii „Ignatianium”.
Murem za księdzem
Większość parafian w Ruszowie podpisała się pod listem w obronie księdza, który przesłali do prokuratury.
- Nie da się na razie udowodnić tego kłamstwa, oszustwa. Powoli będziemy to robić. Nie mogę panu odpowiedzieć: „Winien, nie winien”. Pozwólmy się wypowiedzieć bratu, a przede wszystkim człowiekowi – mówi jeden z parafian popierających księdza.
Od matki, która zgłosiła sprawę na policję, odwróciła się część mieszkańców. Była napiętnowana i poniżana. Aby ją wesprzeć, w Ruszowie pojawili się aktywiści
Z kolei ksiądz w liście z więzienia pisze o tym, jak niewdzięczni okazali się niektórzy parafianie.
„Za miłość, dobroć, poświęcony czas, dobre słowo, wyrozumiałość, uśmiech – kajdany na rękach.
Za liczne pielgrzymki, wycieczki, wyjazdy - kajdany na nogach
Za liczne pieśni, piosenki… zniewolenie i ból w sercu”.
W czasie śledztwa przesłuchano kilkunastu świadków. Jednak przestępstwa seksualne wobec małoletnich przedawniają się, gdy ofiara kończy 30 lat. Dlatego, w tej sprawie oskarżenie obejmuje tylko czyny wobec dwóch dziewczynek z Ruszowa.
- Nie mam nic przeciwko temu, żeby publicznie za tego księdza odprawiano mszę. Myślę jednak, że dla ofiar dużo ważniejsze byłoby, gdyby przyjechał jakiś przełożony księdza i dał im do zrozumienia, że jest z nimi – komentuje mec. Artur Nowak, pełnomocnik rodzin poszkodowanych dziewczynek.