Konflikt między uczniami

TVN UWAGA! 136127
Jedna z uczennic poznańskiego gimnazjum żali się, że koledzy z klasy dokuczają jej, podkładają nogi, kopią i upokarzają. Jedna z tych spraw znalazła nawet finał w sądzie. Do szkoły ma wkroczyć niezależny mediator. Czy to jedyny sposób, by pomóc dziewczynce i szkole?

- W drugiej klasie szkoły podstawowej moja córka została przypadkowo popchnięta przez kolegę na przerwie. Uderzyła głową o asfalt. Od tego czasu zaczęły się kłopoty. Stwierdzono padaczkę pourazową. Dziecko zaczęło gorzej się rozwijać - wspomina Elżbieta Kruszona, mama Agnieszki. Po wypadku Agnieszka nie mogła chodzić do szkoły. Po trzech latach nauczania indywidualnego w domu, lekarz zalecił dziewczynce powrót do rówieśników. Rozpoczęła naukę w gimnazjum. - Chciałam, żeby córka zaczęła chodzić do szkoły i miała kontakt z rówieśnikami. Ona też tego pragnęła. Brakowało jej towarzystwa w jej wieku – przyznaje mama. Agnieszce z trudem przychodziło zaaklimatyzowanie się w szkole. Dziewczynka stała się także obiektem zaczepek. - Przychodziła do domu i ciągle płakała. Mówiła, że dzieją się tam rzeczy potworne, że nawet śniadania nie może zjeść spokojnie, że jest otaczana kołem na przerwach. Że wszyscy z niej szydzą i się śmieją. Najbardziej wskazywała jedną koleżankę, która ją popychała, deptała buty, kopała w brzuch. Szarpała ją. Mówiła, że śmierdzi, że ma włosy umyte w gnoju – opowiada mama Agnieszki. Na Agnieszkę zwrócili uwagę nauczyciele. - Nauczyciele zaczęli nam zwracać uwagę na specyficzne zachowanie dziewczynki, odbiegające od zachowań rówieśników. Agnieszka nienaturalnie reagowała, śmiała się, tańczyła, dawała się łatwo prowokować uczniom – opowiada Marzena Jania - Kowalska, pedagog szkolony. Agnieszka miała problem, aby zintegrować się z klasą. Jej odmienne zachowania wzmagały konflikty. - Potrafi krzyczeć z wulgaryzmami włącznie. Ubliżać nauczycielowi. Potrafi podnieść ławkę i z hukiem ją opuścić – dodaje Marzena Jania - Kowalska. - Agnieszka, kiedy dostaje słaba ocenę, dostaje furii na lekcji – mówi Dorota Stawska, psycholog szkolny. Szkoła zauważyła, że Agnieszka wymaga pomocy specjalistów. - Jak się zorientowałam, że Agnieszka będzie potrzebowała dodatkowego wsparcia, nie tylko takiego, które może szkoła zapewnić, skontaktowała się z Centrum Wspierania Rozwoju Dzieci i Młodzieży. Przedstawiłam problem Agnieszki. Została zapisana do odpowiedniej grupy. To są zajęcia, które uczą dzieci socjalizacji w grupie, zachowań społecznych. Miałaby tam chodzić dodatkowo, oprócz szkoły. Wiele naszych dzieci tam chodzi - wyjaśnia Marzena Jania – Kowalska. Szkoła zaproponowała wizyty w poradni psychologiczno - pedagogicznej. Takie spotkanie odbyło się tylko raz. - Mama Agnieszki powiedziała, że ma dużo nauki i nie będzie jej woziła na żadne zajęcia socjoterapeutyczne. Nie widziała też celowości takich zajęć – mówi Marzena Jania - Kowalska, pedagog szkolony. Napięcie w klasie wciąż narastało. Do sądu trafiła sprawa pobicia Agnieszki. To jeszcze bardziej poróżniło klasę. - Nauczyciel nie potwierdza, że doszło do konfliktu fizycznego między uczniami. Nie potwierdza bójki, która skończyłaby się pokopaniem Agnieszki. Rozmawialiśmy z klasą i pojedynczymi uczniami i nikt nie potwierdził takiego zdarzenia - mówi Maria Zaremba –Ślachciak, dyrektor szkoły. Sprawa pobicia Agnieszki została umorzona. Sąd nie był w stanie orzec winy. Aby załagodzić zaostrzony po sprawie sądowej konflikt, szkoła zorganizowała dla klasy warsztaty terapeutyczne. Jednak spirala konfliktu nakręciła się zbyt mocno. Szkoła nie jest w stanie rozwiązać sporu. Sprawą zajmie się instytucja zewnętrza - Polskie Centrum Mediacji.

podziel się:

Pozostałe wiadomości