Bytów. 17-tysięczne miasteczko w sercu Kaszub. Malowniczy zamek krzyżacki, urząd gminy, jeden sąd i jeden pracujący dla sądu komornik, Wojciech D. Boi się go pół miasta. Mimo, że w jawny sposób zawyża koszty postępowania egzekucyjnego, nie rozlicza się z dłużnikami, jeśli na konto wierzyciela wpłyną pieniądze. Mimo, że swoich klientów traktuje w sposób ordynarny i chamski, a potrafi nawet stosować przemoc fizyczną. Zachowuje się jakby nie obowiązywały go żadne prawa, żadne zobowiązania. Ludzie się go boją, bo wielokrotnie okazywało się, że mimo jawnych dowodów nadużyć, urząd miasta jest mu przychylny: skargi mieszkańców na nic się zdają. Komornik ma dwa wyroki sądowe o zawyżanie kosztów egzekucji, ale je ignoruje, i bezkarnie nadal robi to samo. Ludzi traktuje jak śmieci. Jeden z dłużników wybrał się do niego, wyposażony w ukrytą kamerę. Chciał wyjaśnić, dlaczego nie dowiedział się o wpłacie, jakiej dokonał jego z kolei dłużnik i która powinna zostać odliczona od jego długu. - Pieniądze poszły, gdzie poszły - nie chce mi się wyjaśniać - usłyszał od komornika. - Pan truje, jak baba! Niech mnie pan nie denerwuje i wyp...! Jedyną osobą w Bytowie, która odważyła się przeciwstawić komornikowi, jest bibliotekarka Halina Witkowska. Została przez niego poturbowana, doznała skręcenia ręki i złamania nogi. Wytoczyła mu sprawę, ale komornik nie dał za wygraną i oskarżył ją o utrudnianie wykonywania obowiązków zawodowych. Choć pani Halina swoją sprawę wygrała, komornik nadal pracuje. I stosuje swoje ”metody”.